Phoenix Suns pokonali po dogrywce New Orleans Hornets 111:108. "Słońca" do zwycięstwa poprowadził Markieff Morris, który zdobył 23 punkty. Marcin Gortat zdobył ich tym razem zaledwie 6. Kolejny mecz przegrali z kolei Los Angeles Lakers.
Gortat wyszedł w pierwszej piątce Suns, ale na parkiecie spędził tylko 24 minuty. Nie był to jego najlepszy występ. Na siedem prób tylko dwa rzuty z gry okazały się celne. Gortat trafił także 2 z 3 osobistych i mecz zakończył z mizernym dorobkiem 6 punktów. Nie szło mu także na tablicach. Sześć zbiórek (w tym jedna ofensywna) to także dorobek poniżej średniej Polaka.
Oprócz Markieffa Morrisa (23 punkty) z graczy pierwszej piątki dobrze radził sobie jeszcze rozgrywający Goran Dragić (20 punktów, 8 asyst). Poza tym wygraną Słońcom zapewnili rezerwowi - P.J. Tucker (33 minuty, 15 punktów, 7 zbiórek), Luis Scola (19 minut, 10 punktów) i weteran Jermain O'Neal (prawie 29 minut, 13 punktów, 11 zbiórek).
Suns zaczęli mecz fatalnie, pierwszą kwartę przegrali 23:31. Przed przerwą przewaga Hornets zmalała o zaledwie dwa punkty. W drugiej połowie gracze Suns z mozołem odrabiali jednak straty i dopięli swego. Na dwie minuty przed końcem spotkania prowadzili nawet 5 punktami, ale goście doprowadzili do dogrywki. W niej najpierw trafił Dragić, a później z dystansu Morris i przewagę udało się utrzymać.
W drużynie Hornets świetnie zagrali Ryan Anderson (34 punkty, 11 zbiórek) i Graivis Vasquez (25 punktów, 14 asyst). Dla Suns było to szóste zwycięstwo w 13 meczach.
Siódmy mecz przegrali za to Los Angeles Lakers - z Memphis Grizzlies 98:106. Już pierwszą kwartę "Jeziorowcy" przegrali aż 14 punktami. Nie pomogło 30 punktów Kobego Bryanta, choć trzeba zauważyć, że lider Lakers grał słabo, trafił tylko 7 z 23 rzutów z gry. W zespole Grizzlies rozkład sił w ataku był bardziej równomierny. Wszyscy zawodnicy wyjściowego składu zdobyli co najmniej 12 punktów. Bilans drużyny z Memphis to obecnie 9-2.