Po wyeliminowaniu gruzińskiego Dinama Batumi przed Lechem Poznań kolejny sprawdzian w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Mistrz Polski zmierzy się z mistrzem Islandii Vikingurem Reykjavik. "Jestem przekonany, że to solidny zespół, który potrafi grać w piłkę nożną. Lech jest faworytem, ale mecze przeciwko drużynom z Islandii to nie są spacerki" - mówi w rozmowie z RMF FM piłkarz Hubert Kotus, grający w lidze islandzkiej.

Lech Poznań rozegra wieczorem wyjazdowy mecz trzeciej rundy eliminacji piłkarskiej Ligi Konferencji Europy. Na bardzo kameralnym stadionie "Kolejorz" zagra z mistrzem Islandii Vikingurem Reykjavik. To obecny wicelider tamtejszych rozgrywek, które toczą się systemem wiosna-jesień.

Vikingur z powodzeniem przeszedł rundę przedwstępną do kwalifikacji Ligi Mistrzów pokonując Levadię Tallin (Estonia) i Escaldes (Andora). W pierwszej rundzie w dwumeczu Vikingur nieznacznie uległ szwedzkiemu Malmo (2:3, 3:3), by w drugiej rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy odprawić z kwitkiem walijskie The New Saints. Teraz pora na starcie z mistrzem Polski.

Czy Vikingur może zagrozić Lechowi? Jak gra ta drużyna i czy jest popularna na Islandii? Na te pytania odpowiedział Hubert Kotus - piłkarz związany z czwartoligową islandzką drużyną KFK Kopavogur.

"Vikingur to jedna z dwóch najlepszych drużyn na Islandii oprócz Breidabiku. Jeden z najstarszych klubów tutaj. Bardzo znany, bardzo szanowany. Od dłuższego czasu gra na dobrym poziomie. Przy obecnej formie może sprawić tutaj małą niespodziankę. To, że grają pierwszy mecz u siebie, daje im przewagę. Bardzo wybiegana, zdyscyplinowana drużyna. Mieszanka młodości z kilkoma doświadczonymi zawodnikami. Na Islandii gra się taki happy football. Drużyny myślą bardziej o ataku niż obronie i te luki w defensywie może wykorzystywać Lech" - uważa Hubert Kotus.

Patryk Serwański zapytał go także o realia islandzkiej piłki i to co najbardziej zaskoczyło go po przeprowadzce na wyspę.


Opracowanie: