Zdecydowanym faworytem byli gospodarze, którzy tydzień wcześniej na inaugurację rozgrywek w dobrym stylu pokonali w Warszawie Legię 3:1. Pojedynek z beniaminkiem z Sosnowca okazał się jednak zdecydowanie trudniejszy, co w dużej mierze wynikało z taktyki gości.

Zdecydowanym faworytem byli gospodarze, którzy tydzień wcześniej na inaugurację rozgrywek w dobrym stylu pokonali w Warszawie Legię 3:1. Pojedynek z beniaminkiem z Sosnowca okazał się jednak zdecydowanie trudniejszy, co w dużej mierze wynikało z taktyki gości.
Alexandre Cristovao Mfutila (po lewej) i Daniel Dziwniel (po prawej) w walce o piłkę w meczu Zagłębie Lubin - Zagłębie Sosnowiec /Jan Karwowski /PAP

Drużyna trenera Dariusza Dudka od pierwszej minuty była cofnięta, skupiona na defensywie i zagęszczała pole gry, szukając szans na gola w kontratakach. Lubinianie zostali zmuszeni do ataku pozycyjnego, z którym radzili sobie słabo. Mieli przewagę, ale nie potrafili znaleźć sposobu na sforsowanie obrony rywali.

W pierwszej połowie miejscowi praktycznie tylko raz byli blisko trafienia do siatki. Łukasz Janoszka zbiegł z prawego skrzydła do środka, uderzył i niewiele brakowało, aby piłka wpadła w górny róg bramki.

Paradoksalnie znacznie bliżsi zdobycia gola byli goście. Po rzucie rożnym w polu karnym mocno się zakotłowało i gdyby Angolańczyk Alexandre Cristovao czysto trafił w piłkę, mogło być 0:1.

To były jedyne dwie sytuacje, kiedy do przerwy stadion w Lubinie nieco się ożywił. Poza tym długimi momentami na boisku było mocno wakacyjnie, w czym swój udział miała też pogoda z temperaturą ponad 30 stopni Celsjusza.

W drugiej połowie w ciągu zaledwie dziewięciu minut wydarzyło się więcej niż wcześniej przez 45. Najpierw po dośrodkowaniu Bartłomieja Pawłowskiego groźnie głową strzelił Patryk Tuszyński, a w odpowiedzi po pierwszej dobrze wyprowadzonej kontrze w dogodnej sytuacji znalazł się Serb Zarko Udovicic, ale chybił.

Kilka chwil później kibice gospodarzy już wznieśli ręce w górę, lecz piłka po uderzeniu Bartłomieja Pawłowskiego trafiła w słupek. Doskonałą sytuację miał też Janoszka, który znalazł się sam w polu karnym, ale jego uderzenie głową było niecelne.

Gospodarze swoją przewagę w końcu udokumentowali golem. Po rzucie rożnym Piotr Polczak zagrał piłkę ręką i arbiter wskazał na jedenasty metr. Pewnym egzekutorem rzutu karnego był Filip Starzyński.

Zespół z Lubina z prowadzenia cieszył się zaledwie pięć minut, w czym duża była zasługa jego środkowych obrońców. Lubomir Guldan i Bartosz Kopacz tak rozgrywali piłkę między sobą, że ta trafiła wreszcie pod nogi Konrada Wrzesińskiego, który znalazł się sam przed Dominikiem Hładunem. Zawodnik Zagłębia Sosnowiec spokojnie przymierzył i było 1:1.

Gospodarze rzucili się do ataków, ale goście już nie skupiali się tylko na obronie, też się odgryzali i na boisku wiele się działo. Świetną okazję miał Tomasz Nowak, ale Hładun nie dał się zaskoczyć i sparował potężne uderzenie. Chwilę później miała miejsce decydująca akcja spotkania.

Zaczęło się od prostej straty w środkowej strefie sosnowiczan. Pozyskany latem Słoweniec Damjan Bohar zdecydował się na natychmiastowe zagrania prostopadłe do Jakuba Maresa, który znalazł się sam przed Dawidem Kudłą. Czech minął jeszcze bramkarza gości i trafił do siatki.

Do końca meczu pozostawało 13 minut, ale sosnowiczanie nie tylko nie zdołali odrobić strat, ale poważniej zagrozić bramce miejscowych.

To druga w sezonie porażka beniaminka, który wcześniej przegrał z Piastem Gliwice 1:2. Z kolei drużyna z Dolnego Śląska wygrała po raz drugi i przynajmniej do niedzieli będzie liderem.

(ag)