Zdecydowanym faworytem byli gospodarze, którzy tydzień wcześniej na inaugurację rozgrywek w dobrym stylu pokonali w Warszawie Legię 3:1. Pojedynek z beniaminkiem z Sosnowca okazał się jednak zdecydowanie trudniejszy, co w dużej mierze wynikało z taktyki gości.
Drużyna trenera Dariusza Dudka od pierwszej minuty była cofnięta, skupiona na defensywie i zagęszczała pole gry, szukając szans na gola w kontratakach. Lubinianie zostali zmuszeni do ataku pozycyjnego, z którym radzili sobie słabo. Mieli przewagę, ale nie potrafili znaleźć sposobu na sforsowanie obrony rywali.
W pierwszej połowie miejscowi praktycznie tylko raz byli blisko trafienia do siatki. Łukasz Janoszka zbiegł z prawego skrzydła do środka, uderzył i niewiele brakowało, aby piłka wpadła w górny róg bramki.
Paradoksalnie znacznie bliżsi zdobycia gola byli goście. Po rzucie rożnym w polu karnym mocno się zakotłowało i gdyby Angolańczyk Alexandre Cristovao czysto trafił w piłkę, mogło być 0:1.
To były jedyne dwie sytuacje, kiedy do przerwy stadion w Lubinie nieco się ożywił. Poza tym długimi momentami na boisku było mocno wakacyjnie, w czym swój udział miała też pogoda z temperaturą ponad 30 stopni Celsjusza.
W drugiej połowie w ciągu zaledwie dziewięciu minut wydarzyło się więcej niż wcześniej przez 45. Najpierw po dośrodkowaniu Bartłomieja Pawłowskiego groźnie głową strzelił Patryk Tuszyński, a w odpowiedzi po pierwszej dobrze wyprowadzonej kontrze w dogodnej sytuacji znalazł się Serb Zarko Udovicic, ale chybił.
Kilka chwil później kibice gospodarzy już wznieśli ręce w górę, lecz piłka po uderzeniu Bartłomieja Pawłowskiego trafiła w słupek. Doskonałą sytuację miał też Janoszka, który znalazł się sam w polu karnym, ale jego uderzenie głową było niecelne.
Gospodarze swoją przewagę w końcu udokumentowali golem. Po rzucie rożnym Piotr Polczak zagrał piłkę ręką i arbiter wskazał na jedenasty metr. Pewnym egzekutorem rzutu karnego był Filip Starzyński.
Zespół z Lubina z prowadzenia cieszył się zaledwie pięć minut, w czym duża była zasługa jego środkowych obrońców. Lubomir Guldan i Bartosz Kopacz tak rozgrywali piłkę między sobą, że ta trafiła wreszcie pod nogi Konrada Wrzesińskiego, który znalazł się sam przed Dominikiem Hładunem. Zawodnik Zagłębia Sosnowiec spokojnie przymierzył i było 1:1.
Gospodarze rzucili się do ataków, ale goście już nie skupiali się tylko na obronie, też się odgryzali i na boisku wiele się działo. Świetną okazję miał Tomasz Nowak, ale Hładun nie dał się zaskoczyć i sparował potężne uderzenie. Chwilę później miała miejsce decydująca akcja spotkania.
Zaczęło się od prostej straty w środkowej strefie sosnowiczan. Pozyskany latem Słoweniec Damjan Bohar zdecydował się na natychmiastowe zagrania prostopadłe do Jakuba Maresa, który znalazł się sam przed Dawidem Kudłą. Czech minął jeszcze bramkarza gości i trafił do siatki.
Do końca meczu pozostawało 13 minut, ale sosnowiczanie nie tylko nie zdołali odrobić strat, ale poważniej zagrozić bramce miejscowych.
To druga w sezonie porażka beniaminka, który wcześniej przegrał z Piastem Gliwice 1:2. Z kolei drużyna z Dolnego Śląska wygrała po raz drugi i przynajmniej do niedzieli będzie liderem.
(ag)