Przed Sądem Okręgowym w Koszalinie toczy się proces o zabójstwo trzech kobiet w Kołobrzegu. Głównym oskarżonym jest 46-letni Mariusz G. nazywany "Krwawym Tulipanem". Powołani do sprawy biegli podtrzymali wnioski z protokołów sekcji zwłok ofiar. Ocenili, że precyzyjne określenie czasu ich śmierci jest niemożliwe.

Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Szczecinie pozwoliło ustalić, że pierwszą ofiarą Mariusza G. - inżyniera mechanika z Kołobrzegu oraz wiceszefa lokalnego klubu morsów - była 31-letnia, pochodząca spod Chełmna, Iwona K. Mężczyzna miał ją zabić wiosną 2016 roku. Na pierwszej rozprawie Mariusz G. powiedział jednak, że zabił jesienią. 

37-letnią kołobrzeżankę Anetę D. miał pozbawić życia w październiku 2018 r., a 54-letnią Bogusławę R. - 7 czerwca 2019 roku. Prokuratura przyjęła czas zgonu pokrzywdzonych głównie w oparciu o wyjaśnienia Mariusza G., który przyznał się do zabójstw. Ofiary były jego partnerkami. Po tym, jak je zabił, miał przejąć ich majątki.

Co zeznali biegli z zakresu medycyny sądowej?

W procesie toczącym się od 28 października 2021 r. przed Sądem Okręgowym w Koszalinie dziś online z Sądu Okręgowego w Szczecinie słuchani byli m.in. dwaj biegli specjaliści z zakresu patomorfologii i medycyny sądowej, którzy do sprawy sporządzali liczne dokumenty, w tym protokoły z sekcji ofiar Mariusza G. Na sali rozpraw podtrzymali swoje ustalenia.

W ocenie biegłych precyzyjne określenie czasu zgonu każdej z ofiar "w zasadzie jest niemożliwe" ze względu na proces gnilny ciał, które zostały zakopane w terenie leśnym. Poszczególne ciała odnaleziono w pobliżu trzech podkołobrzeskich wsi Obroty, Kopydłówko, Charzyno.

Biegli, odpowiadając na pytania przewodniczącej składu orzekającego Anny Ruteckiej-Jankowskiej, zaznaczyli, że procesy pośmiertne w każdym środowisku następują różnie, nie da się doprecyzować czasu zgonu. Przyznali, że mogłaby go przybliżyć kosztowna ekspertyza. To miałby być eksperyment procesowy w miejscu odnalezienia zwłok. Polegałby na zakopaniu kilku zwłok, kolejnym ich odkopywaniu w odstępach czasowych i obserwacji zachodzących procesów pośmiertnych. Eksperyment trwałby co najmniej rok. Ta metoda też nie gwarantowałaby precyzyjnego ustalenia czasu zgonu - ocenili biegli.

Jak ustalili, Bogusławie R. zadano dziewięć ran o charakterze rąbanym głowy i szyi oraz sześć powierzchownych klatki piersiowej. Siła ciosów była "znaczna i średnia". Nie ma pewności, że zadano je jednym narzędziem. Biegli nie byli w stanie ocenić, czy rany powstały w jednym czasie, ale jednocześnie nie stwierdzili, by którakolwiek z nich miała cechy gojenia. Najprawdopodobniej Bogusława R. zmarła na skutek odniesionej rany zlokalizowanej z tyłu głowy z uszkodzeniem mózgu. Do śmierci mogły się przyczynić też inne rany.

Biegli nie stwierdzili u ofiary obrażeń obronnych. Stan zwłok nie pozwolił na ustalenie ran powierzchownych, w tym siniaków, które mogłyby świadczyć o zachowaniu pokrzywdzonej.

Specjaliści nie ustalili przyczyny śmierci Iwony K. Uniemożliwił to stan rozkładu zwłok. Biegli uprawdopodobnili jedynie okoliczności śmierci kobiety wskazane przez oskarżonego. A ten przyznał się do uduszenia Iwony K.

Biegli potwierdzili, że przy gwałtownym uduszeniu obrażenia mogą być niewielkie. Wykluczyli użycie siekiery czy noża ze względu na brak takich obrażeń. Iwona K. nie była też śmiertelnie chora.

W opinii dotyczącej śmierci Anety D. biegli ustalili, że przyczyną śmierci kobiety były rany z tyłu głowy i szyi z uszkodzeniem mózgu oraz rdzenia kręgowego. Było ich co najmniej cztery. Trzy zadane z dużą siłą, każda, jak ocenili biegli, mogła być śmiertelna, skutkowała dużym krwawieniem. Sprawca znajdował się albo z tyłu ofiary albo nad leżącą ofiarą. Nie ma możliwości, by wszystkie rany zostały zadane osobie stojącej. Mogło być tak, że jedna rana zadana z zaskoczenia, spowodowała upadek ofiary i kolejne rany zadawane były leżącej osobie. Ofiara raczej nie miała możliwości obrony. Nie stwierdzono obrażeń obronnych - powiedzieli biegli.

Ustalili, że rany mogły zostać zadane siekierą, jej tnącą częścią, ewentualnie "ciężkim tasakiem".

Zatrzymany w 2019 roku. Sam wskazał miejsce pochówku ofiar

Mariusz G. został zatrzymany w 2019 r. kilka dni po tym, jak rodzina zgłosiła zaginięcie Bogusławy R. Wówczas jednak podejrzany był jedynie o przywłaszczenie mienia należącego do kobiety, w tym samochodu. Kilka miesięcy później Mariusz G. usłyszał zarzut zabójstwa Bogusławy R. i dwóch innych kobiet, których miejsca pochówków ostatecznie wskazał śledczym sam. Z ofiarami łączyły go bliskie stosunki, dlatego w mediach mężczyzna zyskał miano "Krwawego Tulipana".

Akt oskarżenia przeciwko Mariuszowi G. oraz Sebastianowi T., Dorocie Ł., Karolinie S. i Łucji S. - osobom, które na różny sposób miały pomagać mężczyźnie przede wszystkim w zacieraniu śladów zbrodni i utrudnianiu postępowania karnego, prokuratura skierowała do sądu w czerwcu 2021 r. W areszcie pozostaje Mariusz G. Wobec Sebastiana T. i Doroty Ł. nie jest już on stosowany.