Do niedzieli na polach pod Grunwaldem w woj. warmińsko-mazurskim rywalizować będą łucznicy konni z całego świata. To widowiskowa dyscyplina, która wymaga nie tylko celności, ale też sprawnego manewrowania koniem bez użycia wodzy. To już trzynasta odsłona "Majówki z łukiem i koniem".
Międzynarodowe Zawody Łucznictwa Konnego już po raz trzynasty rozgrywane są na polach pod Grunwaldem. Sportowe zmagania można obserwować do niedzieli. Wyniki poszczególnych konkurencji zaliczane są do polskiego oraz światowego rankingu.
Dzisiaj zawodnicy rywalizują na tak zwanym "Torze Polskim". To jedna z najciekawszych konkurencji, ponieważ za każdym razem tor ustawiony jest inaczej. Dodaje to pewnej świeżości, efektu zaskoczenia oraz możliwości pokazania swoich łuczniczych umiejętności.
Nasz tor ma odzwierciedlać sytuację bojową. Coś na kształt bitwy pod Grunwaldem, gdzie uczestniczyły jednostki Tatarów, które musiały szybko zbliżyć się do przeciwnika, ostrzelać, zawrócić, strzelić pod innym kątem i ten tor do odwzorowuje. Zawodnicy mają do przejechania dwa razy po 750 metrów, tarcz jest dwanaście i są one ustawione w różnych kierunkach i odległościach. Strzela się nawet na tak zwane "ofsajdy", czyli na drugą stronę konia. Trzeba wtedy skręcić się i strzelać w nietypowej pozycji - mówi dyrektor zawodów Michał Sanczenko z Polskiego Towarzystwa Łucznictwa Konnego i AMM Archery w Białymstoku.
W sobotę łucznicy konni rywalizować będą w konkurencji Tower 90. Na tym torze trzeba się wykazać olbrzymią precyzją strzelania z dużych odległości. Konkurencja rozrywana jest na torze o długości 90 metrów z limitem 18 sekund na przejazd. Tarcza ustawiona jest centralnie na torze. Należy strzelać do przodu, w bok i do tyłu. Każdy zawodnik ma sześć przejazdów punktowanych, a liczba strzał jest nieograniczona. Za każdą sekundę powyżej normy są dodawane dodatkowe punkty.