Dopiero po dotarciu do odnalezionego hitlerowskiego "złotego pociągu" będzie można stwierdzić, co się w nim znajduje - mówi generalny konserwator zabytków. Pociąg - odnaleziony na terenie Wałbrzycha - ma mieć sto metrów długości. Dodał, że osoba, która brała udział w ukryciu "złotego pociągu", przekazała na łożu śmierci odpowiednie informacje i szkic, gdzie skład może się znajdować.
Przed oficjalnym zgłoszeniem (dot. złotego pociągu - przyp. red.), miałem w moim gabinecie dwukrotnie wizytę osób, które przychodziły jako upełnomocnione w tym zakresie. Widziałem też dobrej jakości zdjęcie georadarowe, pokazujące jak ten pociąg wygląda - mówi konserwator, wiceminister kultury Piotr Żuchowski. Rozmawiałem ze specjalistami. Na pewno w najbliższym czasie będziemy musieli wykonać takie zdjęcie we własnym zakresie - podkreśla w rozmowie z RMF FM.
Osoba, która brała udział w ukryciu "złotego pociągu", na łożu śmierci przekazała odpowiednie informacje i szkic, gdzie skład może się znajdować - mówi Żuchowski. Według niego jest to sytuacja bezprecedensowa i ponadstandardowa: Sama informacja, że to pociąg pancerny, jest wskazówką, że mogą się w nim znajdować bardzo istotne, ważne rzeczy. Ten pociąg może zawierać w sobie zarówno kosztowności, które są wskazane we właściwym zgłoszeniu, ale równie dobrze może zawierać materiały niebezpieczne z czasów II wojny światowej. Mogą to być również archiwa, o których istnieniu wiedzieliśmy, a nigdy nie zostały odnalezione - dodaje. Mówi, że właściwe służby muszą rozpoznać, co trzeba zrobić, żeby rozpocząć odkrywanie pociągu.
Już kilka dni temu Żuchowski zaapelował on o ostrożność do poszukiwaczy skarbów, którzy na własną rękę chcą dotrzeć do pociągu. Zwracam się z apelem, by zaprzestać wszelkich jego poszukiwań, do chwili zakończenia oficjalnej urzędowej procedury, prowadzącej do zabezpieczenia znaleziska. Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że pociąg jest zaminowany - podkreślił.
Dziś konserwator zabytku zwraca uwagę także na zabezpieczenie składu: Właściwe wojskowe służby inżynieryjne mówią, że zabezpieczenie tego pociągu jest wielką tajemnicą. Mówiąc wprost, tylko wyspecjalizowane służby, odpowiednio przygotowane, z odpowiednim przygotowaniem merytorycznym i sprzętowym, mogą ewentualnie do tego pociągu dotrzeć.
"Złoty pociąg" rozpala wyobraźnię poszukiwaczy skarbów w całej Polsce. Ci z Dolnego Śląska wskazują w Wałbrzychu trzy miejsca, w których może być skład. Wszystkie znajdują się w okolicach trasy kolejowej ze Świebodzic. Leśnicy i badacze obawiają się, że w weekend na tym terenie pojawią się amatorzy skarbów z całego kraju.
Pojawi się tutaj dużo takich pseudoeksploratorów. Nazwę ich internetowymi eksploratorami... Nie chcielibyśmy tego, ponieważ później są kłopoty, lasy są rozkopywane, lasy są niszczone. Do nas de facto ma pretensje nadleśnictwo, czemu my nie jesteśmy winni. Lepiej niech te sprawy zostaną na Dolnym Śląsku - mówi Andrzej Boczek, który wyjaśnianiem tajemnic drugiej wojny światowej zajmuje się od kilkunastu lat.
Przypomnijmy, że informację o rzekomym odnalezieniu pociągu przekazało dwóch poszukiwaczy skarbów. Twierdzą oni, że wiedzą, gdzie jest ukryty pociąg pancerny z okresu II wojny światowej. Ich zdaniem może znajdować się w nim broń lub cenne surowce.
Gdyby w tajemniczym, ukrytym pod ziemią pociągu odnaleziono dzieła sztuki, to te, które były niemiecką własnością publiczną zostałyby przejęte przez Polskę, a te należące do osób prywatnych - przekazano by właścicielom albo ich spadkobiercom - mówiła w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Monika Kuhnke z Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Zgłoszenie o znalezieniu skarbu oficjalnie przyjęły już władze Wałbrzycha.Tajemniczy pociąg z okresu II wojny światowej znajduje się w granicach administracyjnych miasta - mówią o lokalizacji składu miejscy urzędnicy. Ponieważ nie do końca w tej chwili wiemy, jak i co znajduje się tam, jesteśmy zobowiązani do powiadomienia formalnego tych organów państwa, w postaci ministerstw, które występują w ustawie - mówi Zygmunt Nowaczyk, wałbrzyski wiceprezydent.
(mal)