Trener polskich skoczków narciarskich Łukasz Kruczek przyznał, że bardzo żałuje odwołania konkursu Pucharu Świata w Willingen. Jak przyznał, dla jego podopiecznych lepiej byłoby, aby dodatkowe zawody rozegrano w Klingenthal, które będzie gospodarzem kolejnych zmagań.
Na razie chodzą tylko plotki, że właśnie tam odbędą się dwa konkursy zamiast planowanego pierwotnie jednego. Nie jest to jednak oficjalna informacja. Istnieje jeszcze opcja trzech konkursów w Oberstdorfie. To zależy chyba od tego, jak dogadają się organizatorzy, bo w grę wchodzą jednak duże koszty - stwierdził Kruczek. Jednocześnie przyznał, że warunki panujące dziś na skoczni nie dawały żadnych szans na rozegranie zawodów. Nie było możliwości skakania. Nie zmieniała się pogoda, a jedynie kierunek wiatru. Warunki były wciąż takie same, a nawet później było trochę gorzej - opisywał. To, że organizatorzy przeciągali moment odwołania zawodów, to normalne. Zawsze tak się robi, właściwie to i tak dziś poszło to dość szybko, bo spędziliśmy na skoczni tylko trzy godziny - dodał.
Trener biało-czerwonych zaznaczył, że jest spokojny o podopiecznych w kontekście przygotowań do zbliżających się mistrzostw świata. Nie martwi go też duża strata punktowa, jaką w sobotnim konkursie drużynowym biało-czerwoni i mieli do triumfujących Słoweńców. To nie ma żadnego znaczenia. To wszystko zależy od skoczni. Na jednej różnice są bardzo duże, a na innej rozbieżności wynoszą pięć, sześć punktów. Tym się w ogóle nie przejmujemy - zapewnił. Jednocześnie przyznał, że w drużynowym konkursie brakowało mu lepszego występu Piotra Żyły. To nie były skoki, jakich potrzebujemy od Piotrka w rywalizacji zespołowej, która nie jest normalnym konkursem. Gdyby były one na poziomie trzech pozostałych chłopaków, to moglibyśmy powalczyć o wyższą lokatę - ocenił.
(MN)