Justyna Kowalczyk nie kryła wzruszenia po wygranej w biegu na 10 km podczas zawodów w Szklarskiej Porębie. Tysiące kibiców, którzy zgromadzili się na Polanie Jakuszyckiej, odśpiewały naszej biegaczce "Sto lat", a po dekoracji - Mazurka Dąbrowskiego. "Czekałam na to wiele lat. To dla mnie najlepsza nagroda, jaką w życiu otrzymałam" - mówiła szczęśliwa Kowalczyk.
Ponad pięciotysięczny tłum polskich kibiców oszalał z radości, gdy okazało się, że Justyna Kowalczyk zdeklasowała Marit Bjoergen, wyprzedzając Norweżkę o ponad 36 sekund. Nasza biegaczka, na co dzień bardzo powściągliwa w okazywaniu uczuć, tym razem nie potrafiła ukryć emocji. Te dwa dni zawodów Szklarskiej Porębie to największa nagroda w życiu! Wygrałam w karierze wiele nagród, statuetek, ale - nie umniejszając ich wartości - wszystkie zebrane do kupy nie są warte tyle, ile przez te dwa dni dostałam tutaj od kibiców - powiedziała.
Polka nie dała się ponieść emocjom na trasie, choć - jak sama przyznała - spała w nocy z piątku na sobotę tylko trzy godziny. Bardzo przeżywałam ten bieg, ale udało mi się opanować. To nie było jednak łatwe, kiedy widziało się taki tłum płonących serc i słyszało tysiące okrzyków - wyznała.
Pod wielkim wrażeniem polskich kibiców i atmosfery w Szklarskiej Porębie była także Marit Bjoergen, która w biegu na 10 km zajęła drugie miejsce. To było coś niesamowitego. Kiedy tylko pojawiałam się na stadionie, fani biegów narciarskich wykrzykiwali moje imię. Mam nadzieję, że Puchar Świata jeszcze zawita do Polski. Na pewno chciałabym tutaj wrócić - mówiła Norweżka.
W bardzo podobnym tonie wypowiadała się Therese Johaug, która w sobotę uplasowała się na trzecim miejscu. To miłe uczucie, kiedy czuje się wsparcie kibiców - powiedziała mistrzyni świata na 30 km z Oslo.
Dzięki wygranej na Polanie Jakuszyckiej Justyna Kowalczyk awansowała na pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Nie chciałabym szacować, jakie mam szanse na ostateczne zwycięstwo. Czeka mnie naprawdę ciężka walka. Najtrudniejsze będą biegi ze startu wspólnego. Chciałabym jednak zaznaczyć, że ten żółty plastron zrobił na mnie najmniejsze wrażenie, choć wiem, że dla kibiców było to ważne. Na mnie największe wrażenie zrobiło to, co działo się na trasie - skomentowała.
Podopieczna Aleksandra Wierietielnego ma teraz 14 punktów przewagi nad swoją najgroźniejszą rywalką Marit Bjoergen. Norweżka nie ukrywała, że jest jej przykro z tego powodu. Zaznaczyła jednak, że nie zamierza się poddawać. W sobotę nie byłam w stanie zagrozić Justynie, była zbyt mocna. Gdy okazało się, że wygrała, na stadionie wybuchło prawdziwe szaleństwo. Do końcu sezonu mamy jeszcze kilka startów, więc czeka nas wspaniała walka. Już nie mogę się doczekać - mówiła.
Biegaczki będą mogły teraz odpocząć. Po raz kolejny spotkają się 3 i 4 marca w fińskim Lahti.
Edyta Sienkiewicz