"Emocjonalnie mnie to wszystko przerosło" - tak o atmosferze podczas Pucharu Świata w Szklarskiej Porębie mówiła w piątek Justyna Kowalczyk. Biegaczkę dopingowało prawie pięć tysięcy kibiców. Na stadionie na Polanie Jakuszyckiej niosło się głośne "Justyna, Justyna".
Dla Justyny Kowalczyk zawody Pucharu Świata w biegach narciarskich w Szklarskiej Porębie to spełnienie marzeń. Nasza biegaczka znana jest z tego, że potrafi się wyłączyć, wyciszyć. Tym razem, pomimo porażki w ćwierćfinale sprintu techniką dowolną, uśmiech nie schodził z twarzy Polki.
Bardzo wszystkim dziękuję. Popłakałam się dzisiaj kilka razy, jestem bardzo wzruszona. To dla mnie zaszczyt, wielkie święto, że mogłam wystartować przed własną publicznością. Emocjonalnie mnie to wszystko przerosło. Po raz pierwszy w życiu czułam taki doping - wyznała na mecie.
Mistrzyni olimpijska żałowała tylko, że kibice nie zostali wpuszczeni w głąb trasy. Są świetni. Trochę szkoda, że nie wpuszczają ich na trasy, bo naprawdę byłoby takie święto jak w Norwegii, Szwecji czy Finlandii. Tam biegnie się niemal wśród kibiców, a to jest cudowne uczucie - skomentowała.
To nie był dzień Justyny Kowalczyk. Już po kwalifikacjach było widać, że Polka nie będzie należała do faworytek sprintu techniką dowolną. W eliminacjach podopieczna Aleksandra Wierietielnego zanotowała dopiero 24. czas. W ćwierćfinale Kowalczyk trafiła na naprawdę mocne zawodniczki. Choć zaczęła bardzo dobrze, linię mety minęła jako trzecia. Nasza najlepsza biegaczka przez moment myślała, że zdołała awansować do półfinału. Po analizie zapisu z fotokomórki okazało się jednak, że o kilka centymetrów lepsza była Zeller.
Zaraz za metą wydawało mi się, że przechodzę dalej. Troszkę przepraszam za ten półfinał. Niestety, na takiej trasie nie mogłam z siebie zbyt wiele wykrzesać. Nie mam podstaw do tego, żeby tutaj lepiej biegać na tym dystansie - powiedziała Kowalczyk. Biegaczka tłumaczyła, że na trasie panowały bardzo trudne warunki.
Na trasie był lód. W naszym sportowym żargonie mówimy na to "klepisko". Było ciężko utrzymać równowagę, rozjeżdżały się nogi. Wiem, że to dziwnie brzmi w ustach doświadczonego sportowca, ale tak właśnie było - skomentowała.
Najważniejsze jest jednak to, że do półfinałów sprintu techniką dowolną nie awansowała także Marit Bjoergen. Liderka Pucharu Świata w ćwierćfinale zajęła dopiero piąte miejsce. Myślałam, że ona będzie walczyć o zwycięstwo, widocznie wybrała złą taktykę, może ktoś zajeżdżał jej drogę. Ja miałam w tym biegu stracić dużo punktów, ale tak się nie stało, więc mam powody do radości - mówiła Kowalczyk. Teraz Polka ma już tylko sześć punktów straty do Norweżki.
W piątkowych ćwierćfinałach mogliśmy oglądać w sumie trzy polskie zawodniczki. Do najlepszej "30" awansowały - poza Kowalczyk - Sylwia Jaśkowiec i Agnieszka Szymańczak. Ta pierwsza po ponad dwuletniej przerwie wywalczyła swoje pierwsze punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Dla Szymańczak to debiut w "generalce". Chciałabym bardzo pogratulować dziewczynom. To ważne, że potrafiły się zmobilizować na te zawody. Po Sylwii widać, że powoli zaczyna wracać do swojej dawnej, dobrej dyspozycji. Agnieszka na pewno będzie dobrą sprinterką. Powoli wracać będzie Kornelia Marek, która jest bardzo zdeterminowana. Mam nadzieję, że stworzymy dobrą drużynę - powiedziała Justyna Kowalczyk.
Klasyfikacja generalna Pucharu Świata:
1. Marit Bjoergen (Norwegia) 1813
2. Justyna Kowalczyk (Polska) 1807
3. Therese Johaug (Norwegia) 1320
4. Kikkan Randall (Stany Zjednoczone) 1030
5. Charlotte Kalla (Szwecja) 992
Z Jakuszyc - Edyta Sienkiewicz