W busie, który zderzył się z ciężarówką na Mazowszu, były miejsca jedynie dla sześciu osób. Pozostałe siedziały m.in. na podłodze. Takie są najnowsze ustalenia policji, o których poinformował komendant główny Andrzej Matejuk. Busem podróżowało 18 osób, wszystkie zginęły.
Do wypadku doszło w Nowym Mieście nad Pilicą, na drodze wojewódzkiej nr 707. Volkswagen transporter zderzył się czołowo z ciężarowym volvo. Prawdopodobnie próbował wyprzedzić inny samochód przy bardzo złych warunkach panujących na drodze. Mgła, niska temperatura, zalegające na drodze liście - to wszystko mogło wpłynąć na to, że doszło do wypadku - informował wcześniej rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Siła uderzenia musiała być ogromna: szesnaście osób zginęło na miejscu, dwie ranne zmarły w szpitalu. Gdyby te osoby siedziały w fotelach, zapięte pasami, podejrzewam, że nie mówilibyśmy o ofiarach śmiertelnych, a przynajmniej nie byłaby to tak duża liczba ofiar śmiertelnych. (…) Biorąc pod uwagę, że ci ludzie siedzieli niezapięci, to przy tak dużym zderzeniu to oni uderzali o siebie i to oni najprawdopodobniej byli dla siebie przyczyną śmierci - powiedział reporterowi RMF FM Pawłowi Świądrowi Mariusz Sokołowski.
Lekko ranny został kierowca tira. Policja ustaliła, że był trzeźwy.
Bus był zarejestrowany w powiecie opoczyńskim w Łódzkiem. Andrzej Matejuk poinformował, że wszystkie ofiary wypadku to Polacy. Jechali do pracy sezonowej, prawdopodobnie przy zbiorze jabłek.
Komendant główny zapowiedział również, że do każdej z rodzin ofiar przydzielony zostanie policjant i policyjny psycholog. Będą oni towarzyszyć rodzinom przy dokonywaniu wszystkich trudnych czynności, takich jak identyfikacja zwłok.