Barack Obama, który według większości komentatorów przegrał pierwszą debatę z Mittem Romneyem, przedstawił Amerykanom swoją wizję tego starcia. Bardzo ostro zaatakował w niej rywala, oskarżył go o dwulicowość i uciekanie od odpowiedzialności za wcześniejsze deklaracje. "Kiedy wyszedłem na scenę, spotkałem energicznego faceta. Mówił, że nazywa się Mitt Romney, ale to nie mógł być on" - powiedział urzędujący prezydent do mieszkańców Denver.
W swoim przemówieniu Obama wytykał rywalowi sprzeczne deklaracje i wzajemnie negujące się stwierdzenia. Wielokrotnie podkreślał, że jego zdaniem Romney zaprzecza sam sobie, a tym samym nie jest godny zaufania wyborców. Prawdziwy Romney przez ostatni rok jeździł po kraju i obiecywał obniżki podatków, które będą korzystne dla najbogatszych. Gość, który był ze mną na scenie, powiedział, że pierwszy raz słyszy o takich deklaracjach - stwierdził Obama. Prawdziwy Romney mówił, że nie potrzebujemy już nauczycieli. Gość, który wziął udział w debacie, stwierdził, że kocha belfrów i nigdy nie ma ich dość - punktował .
Romney, którego znamy, inwestował w przedsiębiorstwa, które nazywa się pionierami w zatrudnianiu tanich, zagranicznych pracowników. Facet, z którym rozmawiałem, powiedział, że nie wiedział o tym, że istnieją przepisy zachęcające do takich działań. Nigdy o nich nie słyszał. Powiedział, że jeśli to prawda, to musi zatrudnić nowego księgowego - wyliczał demokrata. Teraz możemy być pewni, że to nie był prawdziwy Romney. On sobie świetnie radzi ze swoim obecnym księgowym - podkreślał uszczypliwie.
Widzicie, że człowiek, który wziął udział w debacie, nie chce być rozliczany ze słów i decyzji prawdziwego Romneya. Postępuje tak dlatego, że doskonale wie, iż nie chcemy tego, co sprzedawał nam przez ostatni rok - tłumaczył wyborcom Obama. Gubernator Romney może kręcić i zmieniać zdanie. Jednak jeśli chce się być prezydentem, trzeba mówić Amerykanom prawdę - podsumował.