Karol Nawrocki na ustach wszystkich. Popierany przez PiS obywatelski kandydat na prezydenta wydał książkę pod pseudonimem "Tadeusz Batyr". Później z zakrytą twarzą i zmienionym głosem sam siebie promował. O co chodzi w całym tym zamieszaniu? We wtorek Nawrocki zabrał głos w sprawie.
Dziennikarze telewizji wPolsce24 kilka dni temu podali, że popierany przez PiS kandydat na prezydenta Karol Nawrocki pod pseudonimem Tadeusz Batyr wydał w 2018 r. książkę "Spowiedź Nikosia zza grobu". Nawrocki później podczas jednej z konferencji prasowych potwierdził te doniesienia.
Nawrocki pytany we wtorek o tę sprawę ocenił, że pseudonimy literackie nie są niczym nowym w polskiej publicystyce i literaturze, a także w polskiej nauce. Jestem naukowcem, byłem naukowcem, byłem pierwszym historykiem, który badał przestępczość zorganizowaną w czasach Polski komunistycznej, więc jest to rzecz naturalna - powiedział kandydat na prezydenta.
Jedna z dziennikarek zauważyła jednak, że jeszcze chyba nigdy się nie zdarzyło, by ktoś używający pseudonimu "sam siebie chwalił". Było to nawiązanie do poniedziałkowych doniesień Onetu, który podał, że na książce się nie skończyło, bo "Nawrocki występował publicznie jako 'Tadeusz Batyr' (z zakrytą twarzą i zmienionym głosem - przyp. red.), wychwalając jednocześnie Karola Nawrockiego; jednocześnie Nawrocki na swych profilach w mediach społecznościowych twierdził, że spotykał się z 'Batyrem' i chwalił jego książkę".
Jeśli mieliśmy w Polsce jednego tylko historyka, który miał odwagę zajmować się przestępczością zorganizowaną w czasach PRL - ja byłem tym historykiem - to "Tadeusz Batyr" nie miał możliwości odwołać się do żadnych innych badań i źródeł naukowych, i tak też się stało - odpowiedział Nawrocki.
Nawrocki dopytywany, czy nie uważa, iż jego wystąpienie w telewizji jako "Batyr" było żenujące, odpowiedział: "To była konwencja. (...) Jak państwo wiecie, ze względów zawodowych zmieniałem wówczas pracę, nie chciałem angażować Muzeum II Wojny Światowej (którego był dyrektorem - przyp. red.) w te badania, które prowadziłem w Instytucie Pamięci Narodowej na temat przestępczości zorganizowanej. I myślę, że jeśli chcielibyście państwo poznać istotę tych badań, owoce tych badań, odwagę badawczą i zagłębić się w to, co przygotowałem jako naukowiec, jako publicysta pod literackim pseudonimem, to zobaczylibyście państwo po raz kolejny, że jestem osobą i zdeterminowaną, i osobą pracowitą, i odważną w realizacji swoich zadań. Niezależnie czy jest to muzeum II wojny, IPN, czy prezydent RP".
Nawrocki podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej pytany, dlaczego napisał biografię Nikosia pod pseudonimem, tłumaczył, że w czasie jej pisania zmieniał pracę. W związku z tym, że zmieniałem swoją pracę, tak życie mi się potoczyło, to nie chciałem angażować Muzeum II Wojny Światowej, które nie zajmowało się już czasem PRL-u, tylko czasem II wojny światowej, w moją publikację odnoszącą się do owoców badawczych w czasach IPN - mówił.
Do sprawy Nawrockiego i "Batyra" nawiązał we wtorek w Porannej rozmowie w RMF FM senator KO Krzysztof Kwiatkowski.
Karol Nawrocki jest dla mnie jedną wielką niezapisaną księgą, człowiekiem o ogromnych talentach. Uważam, że Polska powinna twardo mówić, że to jest silna kandydatura do literackiej nagrody Nobla - mówił w żartach Kwiatkowski.
Był jedynym, który pod przykryciem reklamował własną książkę - dodawał gość RMF FM.