Rosja zmienia swoją doktrynę jądrową. Kreml daje do zrozumienia, że dostosuje swoje zasady użycia broni atomowej do zagrożenia, jakie dla Rosji stwarzać ma Ukraina i wspierający ją Zachód. Jak dokładniej Rosjanie mogą zmienić te zasady i czy można sobie wyobrazić, że posuną się do użycia broni atomowej - o tym dziennikarz RMF FM Michał Zieliński rozmawiał na Forum Ekonomicznym w Karpaczu z analitykiem Strategy&Future Markiem Budziszem.
Marek Budzisz zwraca uwagę, że deklarowana obecnie doktryna jądrowa Rosji nie musi być doktryną faktycznie obowiązującą.
Kiedy generał Jurij Bałujewski przestał być szefem (rosyjskiego) sztabu generalnego, powiedział, że istnieje też tajna doktryna. W związku z tym nie mamy pewności, że to, co oni ogłaszają, będzie tym, czego oni (Rosjanie) będą się niewolniczo trzymać - mówi analityk, podkreślając, że taka dwutorowa polityka jest elementem gry i systemu odstraszania wszystkich innych potęg nuklearnych.
Rozmówca RMF FM zaznacza jednak, że kierunek, jaki obrała Rosja, ma na celu obniżenie oficjalnego progu użycia broni jądrowej. W takim przypadku istnieje kilka możliwych scenariuszy, według których Moskwa zmieni swoją doktrynę.
Po pierwsze, mogą odejść od zasady "no first use", czyli "nie zaatakujemy pierwsi". Kilkanaście razy mieliśmy do czynienia z wypowiedziami również Putina, który mówił, że Rosja pierwsza nie zaatakuje (bronią jądrową). Po drugie, Rosjanie mogą znacząco obniżyć próg użycia broni jądrowej. Niektórzy rosyjscy eksperci uważają, że już próba blokady obwodu królewieckiego, nie mówiąc o blokadzie Zatoki Fińskiej (przez wojska NATO), to już może być sytuacja, kiedy Moskwa może chcieć użyć broni jądrowej. Trzecią możliwością, którą Rosjanie też już sygnalizują, jest odejście od zasady nierozprzestrzeniania broni jądrowej (zasada zakazująca mocarstwom nuklearnym dzielenie się technologią nuklearną z innymi krajami - przyp. red.) - tłumaczy ekspert.
Amerykanie mają swój program Nuclear Sharing, na mocy którego kraje NATO nieposiadające własnych głowic jądrowych biorą udział w planowaniu użycia, rozmieszczeniu i obsłudze systemów bojowych. Rosjanie wcielili w życie podobny projekt, przesuwając na teren Białorusi swoją broń atomową. To stanowi lustrzane odbicie polityki Waszyngtonu - mówi ekspert i dodaje: Mówi się też, że Rosjanie udostępniają technologie związane z szeroko rozumianym obszarem jądrowym Iranowi i Korei Północnej W związku z tym, tu również możemy mieć do czynienia ze zmianami (w doktrynie).
Istnieje także niebezpieczeństwo wznowienia przez Moskwę prób jądrowych. Jeszcze jeden element, o którym się mówi. To jest kwestia przeniesienia broni jądrowej w kosmos. Na początku tego roku pojawiły się tego typu informacje amerykańskiego wywiadu, że już Rosjanie umieścili sztucznego satelitę, który jest wyposażony w ładunki jądrowe. To jest złamanie układu o nieprzenoszeniu broni jądrowej w kosmos. Mają dużo różnych możliwości. Będziemy więcej wiedzieć, gdy zobaczymy nowy tekst ich doktryny - dodaje Budzisz.
Kijów przekroczył już wiele czerwonych linii wytyczonych przez Kreml. Za każdym razem, gdy Ukraińcy dokonują zuchwałego ataku na rosyjskie pozycje, Zachód zastanawia się nad konsekwencjami możliwej eskalacji konfliktu.
Moim zdaniem Ukraina prowadzi, prowadziła i będzie prowadzić, a nawet będzie intensyfikowała działania, które mogą doprowadzić do użycia przez Federację Rosyjską broni jądrowej. Ukraina w sposób świadomy będzie testowała to, co określamy mianem "rosyjskich czerwonych linii" i będzie to robić na wiele różnych sposobów - mówi Marek Budzisz.
Analityk tłumaczy, dlaczego Kijów przyjął taką strategię. Gdyby się okazało, że Rosja użyje broni jądrowej, to najprawdopodobniej skutkiem tego (mówimy o broni taktycznej, czyli o relatywnie niewielkiej mocy - przyp. red.) nie byłaby zagłada życia na Ziemi i zagłada całego państwa ukraińskiego, tylko byłoby to użycie, które w sposób zasadniczy i na niekorzyść Rosji wpłynęło na przebieg wojny. W strategicznym interesie Ukrainy leży albo doprowadzenie do eskalacji przez Rosjan do poziomu jądrowego, albo skuteczne przetestowanie ich czerwonych linii po to, by udowodnić partnerom, że Rosjanie nie odważą się eskalować konfliktu - mówi ekspert i wyjaśnia, że po ewentualnym uderzeniu jądrowym Ukraińcy mogliby liczyć na skokowy wzrost wsparcia Zachodu, "zarówno co do jakości systemów wojskowych, jak i skali tego wsparcia".
Zdaniem Marka Budzisza ukraińscy przywódcy zdają sobie sprawę z tego, że Ukraina wojny nie wygra, jeżeli będzie ona przebiegała na takich zasadach, jak do tej pory. W związku z tym Kijów musi doprowadzić do jakościowej zmiany tego konfliktu - podsumowuje ekspert w rozmowie z Michałem Zielińskim.