"Nie mieliśmy do czynienia z perspektywą armagedonu od czasów Kennedy'ego i kryzysu kubańskiego. Ale on nie żartuje, gdy mówi o możliwym użyciu taktycznej broni nuklearnej, chemicznej czy biologicznej, bo jego wojsko konwencjonalne osiąga wyjątkowo słabe wyniki" - mówił o Władimirze Putinie prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden w październiku 2022 roku. Dzisiaj zagrożenie wykorzystaniem broni masowej zagłady wzrasta wraz z eskalacją wojny w Ukrainie. USA są coraz bliżej podjęcia decyzji o przekazaniu Kijowowi broni dalekiego zasięgu, a Rosja zmienia swoją doktrynę nuklearną. I grozi całemu wolnemu światu, tym razem, być może, na poważnie.

We wtorek agencja Reutera poinformowała, że administracja Joe Bidena jest blisko podjęcia decyzji o przekazaniu Ukrainie broni dalekiego zasięgu, która mogłaby dosięgnąć cele położone w głębi rosyjskiego terytorium. Urzędnicy obu krajów mają prowadzić dyskusje finalne, a głównym problemem pozostaje fakt, że Ukraina będzie musiała zaczekać na dostawę kilka miesięcy, aż amerykańscy logistycy rozwiążą kwestie związane z dostawą.

Trzy źródła potwierdziły Reutersowi, że jesienią do pakietu uzbrojenia dla Kijowa zostaną prawdopodobnie włączone pociski powietrze-ziemia (JASSM). Chodzi o taktyczny pocisk manewrujący o obniżonej wykrywalności zdolny do niszczenia celów oddalonych od linii frontu. JASSM mogą być zrzucane z samolotów F-16, ich zasięg to nawet 1000 km (taki model sprowadzi Polska), choć nie jest do końca jasne, jakim typem dysponować będą Ukraińcy. 

Pojawienie się JASSM w Ukrainie może znacząco zmienić obraz wojny, zmuszając Rosjan do całkowitego przeformowania logistyki dostarczającej ekwipunek dla żołnierzy na froncie. Jeżeli Waszyngton faktycznie podejmie decyzję o dostarczeniu takiej broni Ukrainie, będzie to oznaczało kompletny zwrot w dotychczasowej polityce Bidena, który od początku konfliktu starał się przekonać Ukraińców, by za wszelką cenę unikali ataków na terenie rosyjskim. Jeżeli ukraińskie F-16 będą przenosić JASSM, większa część kraju Władimira Putina znajdzie się w zasięgu niszczycielskiej broni precyzyjnej.

Jest również jasne, że wraz z nową amunicją Waszyngton będzie musiał znieść dotychczasowe ograniczenia na pozostałą amerykańską broń przekazywaną Ukrainie.

Kilka pocisków JASSM wystrzelono w kierunku celów w Syrii, gdy bojownicy użyli na tych terenach broni chemicznej. Za zestrzelenie rakiet odpowiadały rosyjskie systemy obrony powietrznej. Prawdopodobnie nie zestrzeliły żadnego pocisku.

Kreml szczeka po raz trzeci

Największa światowa potęga militarna - Rosja - wprowadza zmiany do swojej doktryny nuklearnej. 1 września mówił o tym wiceminister spraw zagranicznych Sergiej Riabkow. W środę Kreml poinformował, że korekta następuje w związku z zagrożeniem ze strony Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników, którzy doprowadzają do eskalacji konfliktu w Ukrainie, lekceważąc rosyjskie interesy. W swoim środowym wystąpieniu rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow obwinił USA o zniszczenie architektury bezpieczeństwa, która miała chronić świat po okresie zimnej wojny.

To Stany Zjednoczone są mistrzem procesu wywoływania napięć - powiedział Pieskow, dodając, że jest dla niego oczywiste, iż Ukraina w końcu zaatakuje przy użyciu zachodniej broni cele w głębi Rosji.

Rzecznik zaznaczył, że rewizja doktryny nuklearnej znajduje się na wczesnym etapie. Dodał, że zmiany w doktrynie zostaną zaimplementowane po analizie obecnie występujących napięć.

Podpisana przez Władimira Putina obowiązująca doktryna nuklearna zakłada, że Rosja może użyć broni jądrowej w przypadku ataku nuklearnego ze strony wroga lub ataku konwencjonalnego zagrażającego istnieniu państwa. Treść dokumentu jest jednak mało precyzyjna, co jest zabiegiem celowym, umożliwiającym Moskwie elastyczność w swojej polityce. W roku 2020 Rosja mimo wszystko opisała broń jądrową jako "środek odstraszania", którego użycie jest "środkiem ekstremalnym i ostatecznym". 

Nieco bardziej bezpośrednia niż Pieskow była rzeczniczka rosyjskiego MSZ. Maria Zacharowa oświadczyła, że jeśli Rosja zostanie zaatakowana bronią dalekiego zasięgu, odpowiedź będzie natychmiastowa i "niezwykle bolesna".

Tracą poczucie rzeczywistości, zupełnie nie myślą o ryzyku dalszej niebezpiecznej eskalacji konfliktu - powiedziała Zacharowa i dodała - Chcielibyśmy przestrzec takich nieodpowiedzialnych polityków w UE, NATO i za granicą - w przypadku podjęcia przez reżim w Kijowie agresywnych kroków, odpowiedź Rosji nastąpi natychmiast.

Rosja pracuje nad czynnikiem strachu

W publicznym przemówieniu zapowiadającym inwazję na Ukrainę Władimir Putin ostrzegł zachodnich przywódców, że każda próba interwencji spowoduje konsekwencje "takie, jakich nigdy nie widzieliście w całej swojej historii". Trzy dni później Rosja postawiła siły nuklearne w stan najwyższej gotowości - na znak podkreślenia powagi sytuacji, analizuje amerykański think tank Atlantic Council.

Ta nuklearna retoryka przewijała się później w wypowiedziach czołowych rosyjskich polityków. Z argumentu atomowego korzystał także Putin, gdy w czasie przygotowań do aneksji dużej części Ukrainy przypomniał Zachodowi, że użycie broni masowej zagłady "to nie jest blef".

"Stosowanie przez Rosję szantażu nuklearnego zostało powszechnie potępione jako lekkomyślne, ale nie da się uciec od faktu, że okazało się ono wysoce skuteczne przeciwko niechętnym ryzyku przywódcom Zachodu" - przypomina AC, zauważając, że zdolność Moskwy do zastraszenia reszty świata okazała się być może największym sukcesem Rosji w ostatnich latach.

Chociaż straszenie perspektywą zagłady wyraźnie zadziałało na Zachód, politycy w Kijowie wydają się być uodpornieni na takie groźby. Ukraina wielokrotnie w czasie trwania wojny udowadniała, że jest gotowa pozwolić sobie na testowanie czerwonych linii wyrysowanych na Kremlu. Think tank przypomina o Chersoniu, o którym Putin powiedział, że na zawsze został włączony do Federacji Rosyjskiej. Siły Kijowa wyzwoliły miasto kilka tygodni później.

W momencie, gdy ukraińskie wojska penetrowały pozycje rosyjskie, pojawiły się informacje o wojskach Putina zamkniętych w kotle i bez możliwości wycofania się za Dniepr przez mosty objęte ogniem artylerii Kijowa. To prawdopodobnie wówczas świat znalazł się obliczu bezpośredniego zagrożenia rosyjskim atakiem taktyczną bronią nuklearną. Dyplomatyczne zabiegi Zachodu, Chin i Indii zapobiegły katastrofie, a żołnierze rosyjscy zdołali bezpiecznie wrócić do baz.

Później Ukraina systematycznie ignorowała rosyjskie groźby, demolując 1/3 Floty Czarnomorskiej. Moskwa ostatecznie znów musiała przyjąć cios i wycofała marynarkę z Krymu. Najpoważniejszym policzkiem dla Putina była jednak ukraińska ofensywa na obwód kurski. Dokonując inwazji na samą Rosję, Ukraina przekroczyła najczerwieńszą ze wszystkich rosyjskich czerwonych linii. Rosyjski prezydent po raz kolejny zareagował "spolegliwie", nazywając ukraińskich żołnierzy bandytami i terrorystami i nie podejmując decyzji o użyciu najstraszliwszej broni.

Ta nacechowana słabością postawa Putina nie pozostała niezauważona przez administrację w Kijowie, która wykorzystała moment do jeszcze jednej próby naciśnięcia na zachodnich partnerów o zniesienie ograniczeń dotyczących broni.

Cała naiwna, iluzoryczna koncepcja rosyjskich czerwonych linii rozpadła się gdzieś w okolicach Sudży - szydził Zełenski odnosząc się do sytuacji wokół zajętej w pierwszym tygodniu inwazji na obwód kurski stolicy rejonu sudżańskiego.

Atlantic Council analizuje, że urzędnicy na Kremlu zdają sobie sprawę z tego, iż nuklearny terror ponosi fiasko i coraz większa liczba zachodnich polityków zaczyna to rozumieć. Nowa doktryna ma ponownie wprowadzić stały "czynnik strachu" w polityczne procesy decyzyjne w Europie i USA.

Jeżeli Rosjanom uda się ponownie przestraszyć świat, największe potęgi ponownie staną do wielkiego wyścigu zbrojeń nuklearnych, co zaowocuje nową erą napięć i sprawi, że konflikt jądrowy znów nie będzie nie do pomyślenia. Jedyną szansą na powstrzymanie Rosji, jest doprowadzenie do jej porażki w Ukrainie - argumentuje AC, dodając, że "czas rozbroić Putina".

Wydarzenia spod Chersonia, gdy Rosja była właściwie zdecydowana na uderzenie i słowa Joe Bidena o tym, że "Putin nie żartuje" świadczą jednak o tym, że potencjał rosyjskiego blefu można oceniać różnie, a Kreml nie zawsze musi ograniczyć się do zmasowanych ataków bronią konwencjonalną. 

Wysyłając na front setki tysięcy swoich obywateli Władimir Putin pokazał, że ludzkie życie nie ma dla niego żadnej wartości. Kreml spokojnie poświęcił obwód kurski na rzecz zdobyczy terytorialnych w Donbasie.

Przeprowadzony przy pomocy zachodniej broni dotkliwy atak na wojskowe struktury w głębi Rosji, całkowicie obnaży niezdolność Moskwy do zabezpieczenia nie tylko cywilów, ale także kompleksu militarnego i postawi znak zapytania przy samej zasadzie funkcjonowania państwa - całkowicie zdominowanego przez wyścig zbrojeń. To będzie oznaczało bezpośrednie zagrożenie dla władzy Putina, Pieskowa i Zacharowej, a tego ludzie na Kremlu mogą nie przełknąć.