Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji (CPD) przy Radzie Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy ustaliło, że Rosja oferuje najemnikom z Syrii, Libii i Republiki Środkowoafrykańskiej po 300 dolarów miesięcznie za udział w wojnie na Ukrainie - podała agencja Ukrinform.
Mimo planów rosyjskich generałów, ich armii zaczyna brakować żołnierzy. Dezercja, niewola, samookaleczenia - powszechna rzecz w “królewskiej armii". Aby jakoś wyrównać szanse (Ukraina ogłosiła w zeszłym tygodniu przybycie 20 tys. zagranicznych ochotników), Szojgu (Siergiej, szef resortu obrony - przyp. red.) uciekł się do “sztuczki" - chce zaangażować 16 tys. ochotników z Syrii, Libii i Republiki Środkowoafrykańskiej do wojny z Ukrainą - napisało CPD w swoim kanale w Telegramie.
Jak mówią, "szlachetni" żołnierze mają "szlachetny" cel: uczestniczyć w "ruchu wyzwoleńczym w Donbasie". Bardziej realistyczne wydaje się jednak, że ich celem jest otrzymanie 300 dolarów za miesiąc wojny. A jeszcze bardziej realistyczne, że udział w wojnie jest tak naprawdę jedyną szansą dla ludności tych "krajów trzeciego świata" na przedostanie się do Europy. Bo ogłoszono: jeśli się poddasz, wylądujesz w Unii Europejskiej - napisano.
Podkreślono, że zadanie nie jest jednak proste - “ochotnicy" muszą najpierw przetrwać w Ukrainie.
Podczas posiedzenia rady bezpieczeństwa minister obrony Rosji Siergiej Szojgu zaproponował ściągnięcie ochotników z Bliskiego Wschodu do walk. Według jego słów jest tam gotowych 16 tys. żołnierzy.
Rosja pomagała reżimowi Baszara al-Assada w Syrii podczas wojny domowej. Dodatkowo kraj ma dobre relacje z Iranem. Według CPD, Moskwa może sięgnąć po pomoc do Afryki - najemnicy z tzw. grupy Wagnera działali m.in. w Libii czy RŚA, gdzie np. szkolili żołnierzy.
Według Ołeksija Arestowycza, doradcy prezydenta Ukrainy, za 2-3 tygodnie Rosja może podjąć próbę ataku z udziałem najemników z Bliskiego Wschodu. Według ukraińskiego wywiadu Rosjanie gromadzą rezerwy i próbują także rekrutować dodatkowe siły w Abchazji i Górskim Karabachu.