Plany Armenii dotyczące przystąpienia do Statutu Rzymskiego Międzynarodowego Trybunału Karnego są absolutnie nie do przyjęcia - przekazał agencji TASS rozmówca z rosyjskiego MSZ. Wcześniej sąd konstytucyjny Armenii opublikował orzeczenie, że Status Rzymski nie jest sprzeczny z ustawą zasadniczą. To oznacza problemy dla Władimira Putina, który ścigany jest przez MTK za zbrodnie wojenne na Ukrainie.
Moskwa uważa za absolutnie niedopuszczalne plany Erywania dotyczące przystąpienia do Statutu Rzymskiego Międzynarodowego Trybunału Karnego w kontekście niedawnych nielegalnych i prawnie nieważnych "nakazów" MTK wydanych przeciwko rosyjskim przywódcom - powiedział agencji TASS rozmówca z MSZ.
Źródło agencji podkreśliło również, że Erywań został ostrzeżony przed "wyjątkowo negatywnymi" konsekwencjami dla stosunków dwustronnych w przypadku przystąpienia do Statutu Rzymskiego.
17 marca Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania prezydenta Rosji Władimira Putina pod zarzutem zbrodni wojennych na Ukrainie. List gończy został wydany m.in. w związku z podejrzeniem uprowadzenia i wywiezienia z podbitych obszarów ukraińskich dzieci w głąb Rosji. Osobny nakaz wydano za Marią Lwową-Bełową, rosyjską komisarz ds. praw dziecka.
Tydzień później sąd konstytucyjny Armenii opublikował orzeczenie, że Statut Rzymski nie jest sprzeczny z ustawą zasadniczą, więc rząd może przedłożyć go parlamentowi do ratyfikacji. Erywań pod koniec 2022 roku rozpoczął proces. Chęć przystąpienia tłumaczono dążeniem do pociągnięcia w przyszłości do odpowiedzialności władz Azerbejdżanu za zbrodnie wojenne popełniane w trakcie konfliktu w Górskim Karabachu.
Taka decyzja stawia pod znakiem zapytania przyszłe wizyty Władimira Putina w tym kraju.
Armenia jest uznawana za kraj sojuszniczy Rosji na Kaukazie, choć w dużej mierze wynika to z trudnej sytuacji tego państwa, które w obliczu konfliktu z Azerbejdżanem potrzebuje wsparcia. W Armenii stacjonuje rosyjska jednostka.
Pod koniec ubiegłego roku władze Armenii zaczęły chłodniej traktować relację z Rosją. Wskazywano m.in. na to, że Moskwa jest zbyt zajęta konfliktem w Ukrainie, by dbać o pokój na Kaukazie. Premier Nikol Paszynian oskarżył rosyjskie siły rozjemcze, że nie wykonują swoich zadań.