"To nie ma żadnego większego znaczenia" – tak wypowiedź szefa dyplomacji Naddniestrza Witalija Ignatiewa komentuje dr Jakub Olchowski z Instytutu Europy Wschodniej. Ignatiew oświadczył, że samozwańcza "republika" chce niepodległości, a następnie przyłączenia do Rosji. "To gra polityczna, ewidentnie kierowana z Kremla" – mówi Olchowski w rozmowie z Krzysztofem Urbaniakiem w Radiu RMF24.
Krzysztof Urbaniak: Na arenie międzynarodowej Naddniestrze jest traktowane jako region autonomiczny Mołdawii. Jak w tej chwili w Mołdawii wyglądają nastroje związane z tym terenem?
Dr Jakub Olchowski z Instytutu Europy Środkowej: Uściślijmy, że Naddniestrze to nie jest państwo. To jest obszar, który sam siebie uznaje za państwo. Z punktu widzenia Rosji jest bardzo wygodny (obszar - red.), bo służy do tego, do czego służyły przez 8 lat tzw. separatystyczne republiki na wschodzie Ukrainy: Doniecka i Ługańska, czyli do destabilizowania w tym przypadku Mołdawii. Oczywiście w Mołdawii nastroje w tej chwili nie są najlepsze. Miesiąc temu Mołdawia uzyskała wraz z Ukrainą status kandydata do Unii Europejskiej. Natomiast nie będzie żadnej integracji ze strukturami zachodnimi państwa, które jest rozdarte wewnętrznym konfliktem, zdestabilizowane. Po to właśnie Rosja to robi.
Na ile realne czy niebezpieczne, pana zdaniem, są też zapowiedzi o przyłączeniu do Rosji?
To nie ma żadnego większego znaczenia. Chodzi o to, żebyśmy o tym rozmawiali, żebyśmy się tego bali. Jest to gra polityczna, ewidentnie kierowana z Kremla. Naddniestrze to jest malutki kawałek ziemi, to jest dla porównania tylko połowa naszego województwa opolskiego, mieszka tam niespełna 500 000 ludzi, z których większość utrzymuje się z przemytu i różnych innych niejasnych interesów. Z tym że są to interesy zazwyczaj z Ukrainą, Mołdawią i Unią Europejską, a nie z Rosją. Generalnie im się do Rosji nie spieszy. Dlatego całe to zamieszanie generowane jest na Kremlu.
Im do Rosji nie, a Rosji do Naddniestrza?
Naddniestrze jest wygodne z punktu widzenia Rosji, sam fakt istnienia takiego miejsca jest wygodny, pozwala destabilizować Mołdawię. W Naddniestrzu znajduje się jedyna elektrownia, która zasila Mołdawię. W Naddniestrzu Rosjanie trzymają swoich żołnierzy - co prawda ich wartość bojowa jest wątpliwa, ale oni tam są.(...) Stamtąd Rosjanie nie są w stanie wykonać żadnych operacji militarnych.
Czym różni się sytuacja mołdawskiego Naddniestrza od ukraińskiego Donbasu czy Ługańska?
Różni się zasadniczo. Donbas czy obwód ługański są znacznie większe. Cały Donbas to jest 50 000 km kwadratowych, natomiast Naddniestrze to jest nieco ponad 4000 km kwadratowych i przede wszystkim Naddniestrze nie graniczy z Rosją. Dlatego Rosja nigdy nie będzie w stanie wykorzystać Naddniestrza w taki sposób, jak wykorzystuje Donbas.
Czyli według pana nie istnieje taki czarny scenariusz, że Rosja decyduje się na zajęcie Naddniestrza, wkracza tam ze swoim wojskiem?
A jak? Którędy? Skoro Naddniestrze graniczy z jednej strony z Mołdawią, a z drugiej strony z Ukrainą. Wątpliwe chyba, żeby Ukraina przypuściła rosyjskie kolumny jadące do Naddniestrza. Rosjanie musieliby zająć całe południe Ukrainy, a to jest bardzo mało prawdopodobne.