Naddniestrze może stać się kolejnym punktem na mapie zbrojnego konfliktu Rosji i Ukrainy. Szef tamtejszej dyplomacji Witalij Ignatiew oświadczył bowiem, że samozwańcza "republika" chce niepodległości, a następnie przyłączenia do Rosji.
Ignatiew przypomniał, że ten kierunek jest priorytetem od referendum sprzed 16 lat i w tej kwestii nic się nie zmienia.
Z kolei rosyjskie MSZ zagroziło Mołdawii możliwością wybuchu konfliktu zbrojnego w Naddniestrzu, gdyby doszło do blokady handlowej tego separatystycznego terytorium.
"Na taką decyzję Kiszyniowa Moskwa nie pozostałaby obojętna" - oświadczył rosyjski resort dyplomacji.
Dziś natomiast okazało się, że władze Mołdawii zablokowały rotację rosyjskiego wojska, które stacjonuje w Naddniestrzu.
Nie pozwoliły na wjazd na swe terytorium personelowi rosyjskiego kontyngentu. W separatystycznej republice stacjonuje około 2 tysięcy Rosjan.
Naddniestrze - zdominowana przez ludność rosyjskojęzyczną separatystyczna "republika" na terytorium Mołdawii - na początku lat 90. wypowiedziało posłuszeństwo władzom w Kiszyniowie i po krótkiej wojnie, której towarzyszyła rosyjska interwencja, wywalczyło niemal pełną niezależność. Ma własnego prezydenta, armię, siły bezpieczeństwa, urzędy podatkowe i walutę.
Niepodległości Naddniestrza nie uznało żadne państwo, w tym Rosja, choć ta ostatnia wspiera je gospodarczo i politycznie. W Naddniestrzu stacjonuje też około 2 tys. rosyjskich żołnierzy.
W miejscowości Cobasna w Naddniestrzu, przy granicy z Ukrainą, mieści się posowiecki arsenał z około 20-21 tys. ton amunicji, która w ponad połowie jest przeterminowana. W ocenie ekspertów warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich potencjalna eksplozja na terenie tego kontrolowanego przez rosyjską armię składu mogłaby osiągnąć siłę wybuchu 10 kiloton trotylu.
W "republice" pod koniec kwietnia i początkiem maja doszło do serii incydentów. Odnotowano tam eksplozje nieopodal ministerstwa bezpieczeństwa w Tyraspolu, zniszczenie dwóch przekaźników radiowych, "atak" na jednostkę wojskową i domniemany ostrzał w pobliżu rosyjskich składów broni. W ocenie ukraińskiego wywiadu wojskowego były to prowokacje Kremla, które miały na celu wciągnięcie Naddniestrza w trwającą wojnę.