W sieci pojawiło się nagranie z cmentarza z miejscowości Nikołajewka w obwodzie samarskim, gdzie pochowani są m.in. polegli w wojnie z Ukrainą najemnicy Grupy Wagnera. Autor nagrania, również wagnerowiec, poinformował, że wszystkie nagrobki "zostały zrównane z ziemią". Okazało się, że powód demontażu grobów jest zgoła odmienny.
Autorem nagrania, opublikowanym w serwisie VKontakte, jest najemnik Grupy Wagnera z obwodu saratowskiego Siergiej Trifonow.
Mężczyzna, ubrany w koszulkę z logo Grupy Wagnera, stoi w pobliżu pomnika poległych najemników, który w kwietniu odsłonił były już przywódca wagnerowców Jewgienij Prigożyn. Rosjanin twierdzi, że "wszystkie groby zburzono", a tam, gdzie stały, jest nieutwardzony teren. Ludzie umierali za Rosję, a wy zrównaliście z ziemią wszystkie ich groby - powiedział.
Na nagraniu widać dziesiątki drewnianych krzyży; niektóre są ułożone w stosy, inne starannie poukładane na ziemi. W pobliżu znajdują się również liczne wieńce, w tym w barwach rosyjskiej flagi.
Zdjęcia z miejscowości Nikołajewka opublikował również lokalny portal 63.ru. "Złożono krzyże i wieńce, kurhany zrównano z ziemią, maszyny pracują" - powiedzieli lokalni mieszkańcy. Ich zdaniem, alejka, gdzie byli pochowani najemnicy Grupy Wagnera, ma zostać zalana betonem, a w miejscu nagrobków mają zostać ustawione czarne piramidy z nazwiskami zmarłych.
Powiązany z Grupą Wagnera telegramowy kanał "Orkiestra Wagnera" podał, powołując się na brygadzistę odpowiedzialnego z prace na cmentarzu, że groby nie są niszczone, ale robotnicy przygotowują teren do montażu czarnych piramid.
Autorzy kanału podkreślili, że wszystkie informacje dotyczące zmarłych zostaną przeniesione na wspomniane piramidy. Przed przystąpieniem do prac ściągnięto tam kapłana, który poświęcił miejsca pochówków. "Orkiestra Wagnera" przekonuje, że prace powinny zostać zakończone w ciągu dwóch tygodni.
O sprawie poinformowała również rosyjska redakcja BBC, której mieszkańcy Nikołajewki przekazali, że prace przy użyciu ciężkiego sprzętu na cmentarzu rozpoczęły się 19 sierpnia. Pracownicy nekropolii nieoficjalnie powiedzieli, że "wykonywane jest planowe zagospodarowanie terenu na polecenie kierownictwa". Stwierdzili, że wszystkie roboty powinny się zakończyć na początku września.
Dziennikarze BBC dotarli do projektu rekonstrukcji. Faktycznie, wynika z niego, że w miejscu nagrobków planuje się postawić czarne piramidy z nazwiskami zmarłych. Podobną rekonstrukcję przeprowadzono wcześniej na cmentarzu Grupy Wagnera w miejscowości Bakinskaja w Kraju Krasnodarskim, gdzie pochowanych jest ponad 740 wagnerowców.
Co warte podkreślenia, bliscy kilkudziesięciu pochowanych osób zarówno w Nikołajewce, jak i Bakinskajej, o śmierci swoich bliskich dowiedzieli się dopiero dzięki pojawieniu się w mediach społecznościowych zdjęć z nekropolii. Nie poinformowano ich o śmierci bliskich - więźniów, którzy zaciągnęli się do służby w Grupie Wagnera i zostali wysłani na ukraiński front.
Należący do Jewgienija Prigożyna biznesowy odrzutowiec Embraer Legacy 600 o numerze RA-02796 rozbił się w środę wieczorem w pobliżu miejscowości Kużenkino w rosyjskim obwodzie twerskim. Rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych podało, że maszyna leciała z Moskwy do Petersburga.
Rosyjska agencja Interfax poinformowała, że na miejscu katastrofy samolotu znaleziono szczątki wszystkich dziesięciu osób, które znajdowały się na pokładzie - siedmiu pasażerów i trzech członków załogi. Przekazano ponadto, że akcja poszukiwawcza została zakończona. Wcześniej Federalna Agencja Transportu Lotniczego potwierdziła, że na pokładzie znajdował się zarówno Jewgienij Prigożyn, jak i Dmitrij Utkin, prawa ręka szefa Grupy Wagnera. Informacja o zakończeniu poszukiwań oznacza, że przywódca wagnerowców zginął w katastrofie.
Co ciekawe, do katastrofy w obwodzie twerskim doszło dokładnie dwa miesiące po buncie Grupy Wagnera, w trakcie którego najemnicy zajęli najpierw Rostów nad Donem, a następnie ruszyli w kierunku Moskwy, zatrzymując się ostatecznie ok. 200 km od stolicy Rosji po negocjacjach pomiędzy Jewgienijem Prigożynem, Alaksandrem Łukaszenką i Władimirem Putinem.
Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej wszczął postępowanie w sprawie naruszenia zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego i funkcjonowania transportu lotniczego. Swoje śledztwo wszczęła również Federalna Agencja Transportu Lotniczego (Rosawiacja).
Przyczyna katastrofy lotniczej wciąż nie jest znana. Amerykańskie władze, cytowane przez dziennik "Wall Street Journal", przekazały, że maszyna mogła się rozbić na skutek zamachu na Jewgienija Prigożyna. Anonimowi zachodni urzędnicy powiedzieli dziennikowi "The New York Times", że - według nich - Władimir Putin wydał rozkaz zniszczenia samolotu. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że jest to "absolutne kłamstwo".
Do sprawy odniósł się również białoruski przywódca Alaksandr Łukaszenka, który stwierdził, że nie wierzy, iż za śmiercią szefa Grupy Wagnera stoi prezydent Rosji. Jest osobą rozważną, bardzo spokojną, a nawet powolną w podejmowaniu decyzji w innych, mniej skomplikowanych kwestiach - powiedział.