"PKN Orlen jest przygotowany na wprowadzenie sankcji" - powiedziała rzeczniczka spółki Edyta Olkowicz o ogłoszonym wczoraj przez Władimira Putina dekrecie dotyczącym zakazu dostaw ropy do krajów, które wprowadziły limit cen. O pułapie cenowym na początku grudnia zdecydowała Unia Europejska, a także kraje G7 i Australia. Za baryłkę surowca kupowanego od Rosjan wyznaczono cenę 60 dolarów.
Zakaz dostaw ropy i produktów ropopochodnych ma obowiązywać od 1 lutego do 1 lipca 2023 roku. Zgodnie z ogłoszonym wczoraj dekretem Putina, zakaz dotyczy tych podmiotów, które w umowach określiły cenę maksymalną, a także do nabywców zagranicznych wykorzystujących w kontraktach mechanizm pułapu cenowego.
Przepisy uwzględniają wyjątek. Sprzedaż do krajów stosujących unijny limit będzie możliwa jedynie na podstawie decyzji Putina.
PKN Orlen jest przygotowany na wprowadzenie sankcji. Obecnie 70 proc. surowca do wszystkich rafinerii koncernu w Polsce, w Czechach i na Litwie, pochodzi z kierunków alternatywnych do rosyjskiego - mówiła rzeczniczka PKN Orlen Edyta Olkowicz. Jak dodała, rosyjskiej ropy wkrótce będziemy sprowadzać jeszcze mniej.
Również Urszula Cieślak, analityczka BM Reflex, nie przewiduje, by dekret Putina spowodował problemy w Polsce z dostępnością ropy. Większą obawę będzie budziło to, co się wydarzy w związku z wejściem w życie embarga na paliwa gotowe - mówi.
Unijne embargo wchodzi w życie 5 lutego 2023 roku i zakończy import np. rosyjskiego diesla. Wtedy ceny na stacjach paliw mogą nieco wzrosnąć.
Na początku grudnia Rada Unii Europejskiej poinformowała oficjalnie o ustaleniu pułapu cenowego na rosyjską ropę naftową na poziomie 60 dolarów za baryłkę.
Pułap cenowy na rosyjską ropę ograniczy skoki cen spowodowane nadzwyczajnymi warunkami rynkowymi i wyraźnie zmniejszy dochody, jakie Rosja uzyskuje z handlu tym surowcem po rozpętaniu nielegalnej agresji przeciwko Ukrainie. Posłuży również do stabilizacji światowych cen energii przy jednoczesnym złagodzeniu negatywnych konsekwencji dla dostaw energii do krajów trzecich - wyjaśniono w komunikacie po spotkaniu Rady UE.
Limit cen na rosyjska ropę wprowadziły również kraje G7 (oprócz państw unijnych także Japonia, Kanada, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania), a także Australia.
Decyzję Rady UE skrytykował prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Jego zdaniem wyznaczenie górnego pułapu ceny rosyjskiej ropy na poziomie 60 dolarów "nie jest poważną decyzją", bo jest to poziom zupełnie komfortowy dla budżetu państwa-agresora. Rosyjski budżet otrzyma rocznie 100 mld dolarów - zaznaczył.
Z kolei rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow cytowany przez rosyjską agencję TASS powiedział wówczas, że Moskwa przygotowywała się na wprowadzenie limitu. Nie akceptujemy tego pułapu - zaznaczył rzecznik Kremla i dodał, że analiza przepisów zostanie przeprowadzona szybko. Po niej Moskwa przekaże, jaka będzie jej odpowiedź na działania Zachodu. Jak się okazuje, odpowiedzią Rosji jest dekret Putina blokujący dostawy ropy tym, którzy limity cen wprowadzili.