Iga Świątek przegrała z doświadczoną Rumunką Simoną Halep 6:3, 1:6, 4:6 w pojedynku 1/8 finału Australian Open. Polska tenisistka oceniła, że kluczowa dla losów meczu była zmiana taktyki Rumunki. "Jestem rozczarowana, bo pierwszy set był dla mnie idealny" - podkreśliła 19-latka.
Iga Świątek nie zagra w ćwierćfinale Australian Open. W pojedynku 1/8 finału wielkoszlemowego turnieju 19-letnia polska tenisistka przegrała z doświadczoną Rumunką Simoną Halep 6:3, 1:6, 4:6. W ćwierćfinale na zwyciężczynię czeka Amerykanka Serena Williams, walcząca o swój 24. tytuł wielkoszlemowy w singlu.
Jestem rozczarowana, bo pierwszy set był dla mnie idealny - podsumowała Świątek na wstępie konferencji prasowej.
Może nie był tak perfekcyjny jak ostatnio we French Open, ale czułam, że gram dobrze. Potem Simona zmieniła nieco taktykę. W pomeczowym wywiadzie przyznała, że zaczęła wówczas nadawać piłce większą rotację. Przez to trudno mi było kontrolować moje uderzenia. W drugiej partii brakowało mi energii, więc próbowałam zachować siły na trzecią. W niej, gdy zostałam przełamana, to już nie potrafiłam odrobić tej straty. Taki jest tenis - dodała.
Zajmująca 17. miejsce w rankingu WTA Polka wskazała, że zastosowana przez będącą drugą rakietą świata Halep zmiana taktyki była kluczowa. Przyznała jednak również, że początek drugiej odsłony to także okres jej słabszej gry.
Ma ona świadomość, że grała w niedzielę bardzo ryzykownie, co przełożyło się na dużą liczbę błędów.
Ale to dlatego, że ona dochodziła do każdej piłki. Musiałam pięć razy uderzać w jednej wymianie, by skończyć akcję - wspominała Iga Świątek.
Świątek zaznaczyła, że zazwyczaj po porażce skupia się na własnych pomyłkach. Wie jednak, że starsza o 10 lat Rumunka w drugiej części pojedynku grała popisowo.
Trudno to dostrzec, będąc na korcie, ale potem próbowałam to trochę analizować, czytałam też nieco komentarzy na Twitterze. Zdałam sobie wówczas sprawę, że ona zaprezentowała swój najwyższy poziom, więc nie powinnam być zbyt zła na siebie - stwierdziła.
W sobotni wieczór czasu lokalnego Iga Świątek wraz z Łukaszem Kubotem grała w mikście. Jeden z dziennikarzy spytał, czy nie sądzi, że ten występ miał wpływ na jej postawę w pojedynku z Halep.
Myślę, że mikst nie był tutaj czynnikiem, który zaważył. Na pewno moja regeneracja inaczej by przebiegała (gdyby tego miksta nie było - przyp. red.). Z drugiej strony debel podczas ostatniego French Open pomiędzy meczami singlowymi bardzo dużo wniósł i pomógł mi fizycznie, więc nie używałabym tego jako argumentu. Z pewnością to, że Simona zmieniła taktykę i sprawiła, że ciężko mi było kończyć akcje i utrzymać inicjatywę, spowodowało, że nie potoczyło się to tak jak chciałam - podsumowała.
Nastolatka z Raszyna nie opuszcza jeszcze Melbourne, bowiem kontynuować będzie występ w grze mieszanej. Zapewniła, że przykłada do tej konkurencji dużą wagę.
Gdyby było inaczej, to bym nie grała. Oczywiście, gra pojedyncza jest moim priorytetem i zawsze będzie, bo jestem singlistką. Nie angażowałabym Łukasza, gdybym nie myślała o mikście poważnie. Jutro mam wolne, bo Łukasz gra debla. Przygotuję się do naszego następnego spotkania, być może zrobię jakiś trening typowo deblowy. Teraz koncentracja, która byłaby głównie skierowana na singla, przeniesiona zostanie na miksta - przyznała.
Świątek jesienią, za sprawą sukcesu we French Open, wywalczyła jedyny w historii polskiego tenisa tytuł wielkoszlemowy w singlu. W niedzielę zapewniła, że podczas Australian Open nie odczuwała presji związanej z paryskim triumfem.
W tym tygodniu nie miałam z tym problemu. Dziś też nie czułam się faworytką, bo grałam z Simoną. Nie przeszkadzało mi to więc. Zobaczymy, jak będzie w innych turniejach, bo każdy tydzień jest inny. Nie jestem na tym poziomie stabilizacji, by powiedzieć, że do końca roku będzie mi towarzyszyło takie podejście. Ale jest to naszym celem i nad tym pracujemy - podkreśliła.
Podopieczna trenera Piotra Sierzputowskiego nie kryła, że wcześniej, podczas turnieju WTA w Melbourne, gorzej sobie radziła z oczekiwaniami i presją.
Wciąż myślami jestem przy dzisiejszym meczu i trudno mi podsumować teraz ostatnie trzy tygodnie. Ale na pewno ważna jest cierpliwość. Po pierwszym tygodniu w Melbourne byłam zła z powodu mojej gry i jednocześnie przestraszona, że nie będę w stanie grać tak dobrze jak w poprzednim sezonie, a raczej tak dobrze jak w ostatnim French Open. Potem jednak się rozluźniłam i zaczęłam czerpać radość z mojego funkcjonowania poza kortem. Czułam się lepiej i zaczęłam lepiej grać. Może następnym razem nie będę już taka zła, gdy przez pewien czas nie będę w stanie grać swojego najlepszego tenisa - zastanawiała się Polka.