Polscy siatkarze zagrają dziś o finał mistrzostw Europy z reprezentacją Słowenii. Dla współgospodarzy turnieju europejski czempionat przypomina sen pełen sukcesów, takich jak wygrana z Rosją. Słoweńców trzeba jednak sprowadzić na ziemię. Nikt nie nadaje się do tego bardziej niż ekipa Vitala Heynena.

Reprezentacja Słowenii ma w sobie coś, co sprawia, że jest to rywal niewygodny dla siatkarskich potęg tego świata. Szczególnie, jeśli do spotkań z zespołem z Bałkanów dochodzi podczas mistrzostw Europy. Boleśnie o tym przekonała się nasza reprezentacja, która dwukrotnie odpadła z ME po porażkach ze Słowenią (2015, 2017) czy Włosi. Ostatnią ofiarą skutecznej gry Słoweńców są Rosjanie, którzy przegrali z drużyną Alberto Gulianiego 3:1 w poniedziałek.

>>>WYBIERZ NAJLEPSZEGO POLSKIEGO SIATKARZA!<<<

To zwycięstwo dało reprezentacji Słowenii zastrzyk pewności siebie. Teraz możemy wygrać z każdym - zapewnił kapitan drużyny Tine Urnaut po ćwierćfinale. Można być więc pewnym, że Polacy staną na przeciwko drużyny nie tylko niesionej wsparciem tysięcy kibiców, ale również szalenie zmobilizowanej.

Tym razem nie zagramy "u siebie"

Przed dzisiejszym półfinałem należy zapomnieć o obrazkach, które towarzyszyły nam od początku turnieju: o biało-czerwonych trybunach i okrzykach "gramy u siebie". Nie będzie jak w Holandii. Wszystko wskazuje na to, że w Lublanie krzesełka areny Stozice wypełnią głównie Słoweńcy. Nie przewidziano specjalnej puli biletów dla fanów biało-czerwonych. Ci polscy kibice, którzy jednak dostaną się na mecz, najprawdopodobniej nie będą siedzieć w jednym sektorze, a będą rozsiani po całym obiekcie.

Jak wielką różnicę robi gra przy biało-czerwonej hali, w porównaniu do rywalizacji przy obiektach wypełnionych przez fanów rywali, przekonały się niedawno nasze siatkarki. Na mistrzów świata nie powinno to jednak wpłynąć tak paraliżująco jak na nasze reprezentantki.

Znają się doskonale

Posiadanie wspaniałych fanów to jednak za mało, by ogrywać siatkarskie potęgi. Słoweńcy od kilku lat pukają do światowej czołówki siatkówki ze względu na świetnie wyszkolonych zawodników.

O umiejętnościach technicznych Klemena Cebulja czy Tine Urnauta najlepiej świadczy fakt, w jakich grali klubach. Cucine Lube Banca Macerata, Itas Trentino, Azimut Modena, CopraAtlantide Piacenza - te nazwy mówią same za siebie. Pozostali gracze również znaleźli zatrudnienie w dobrych zespołach, gdzie często podnoszą swoje umiejętności. Część z nich jest nam dobrze znana z rozgrywek PlusLigi. Alen Pajenk, Dejan Vincic, Alen Sket - to siatkarze Cerrad Czarnych Radom.  Od nowego sezonu w Chemiku Bydgoszcz z kolei grać będzie atakujący Toncek Stern. Niegdyś skład ZAKSY Kędzierzyn-Koźle zasilał wspomniany już Tine Uranut, Mitja Gasparini reprezentował Jastrzębski Węgiel, a przyjmującym MKS-u Będzin był Jan Blobucar.

Gasparini rozegrał świetne spotkanie w meczu z Rosjanami, wcześniej na boisku błyszczał Cebulj czy właśnie Urnaut. To pokazuje, jak dobrze uzupełnia się słoweński zespół. Warto też odnotować, że reprezentacja Słowenii zna się bardzo dobrze. Praktycznie od czterech sezonów kadra występuje w niezmienionym składzie, podstawową szóstkę można typować w ciemno - w przeciwieństwie do naszej drużyny. To może być zarówno atut, jak i zmora naszych półfinałowych rywali.

Przełamaliśmy słoweńską klątwę

O ile mecze podczas ostatnich dwóch edycji mistrzostw Europy pokazały, że Słowenia jest dla nas niewygodnym rywalem, o tyle sierpniowy turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich wskazał, że fatum zostało przełamane.

W Gdańsku przegraliśmy jednego seta, ale nie mieliśmy większych problemów z pokonaniem Słowenii. Wygląda na to, że kadra Polski, która przegrała ze Słowenią w 2017 roku i ta, którą oglądamy obecnie na boisku, to dwie różne drużyny. Choć skład biało-czerwonych może nie różni się diametralnie od tego sprzed dwóch lat, to gra naszej kadry jest bardziej konsekwentna, wzrosła jakość zmienników, mamy też trenera, który wie jak rozmawiać z siatkarzami i jest dla nich prawdziwym mentorem. Te wszystkie czynniki powinny sprawić, że dziś polscy siatkarze wybudzą Słoweńców z trwającego od początku mistrzostw snu.