Polscy siatkarze pokonali w Melbourne Australijczyków 3:0 (25:16, 26:24, 25:23) w swoim ostatnim meczu fazy interkontynentalnej Ligi Narodów. Dzięki zdobytym w tym spotkaniu punktom awansowali do turnieju finałowego.
Przystępując do tego pojedynku Polacy walczyli o przepustkę do lipcowego Final Six. Potrzebowali punktu, by mieć pewność, że nie zostaną w tabeli wyprzedzeni przez siódmych Włochów. Ekipa z Italii wieczorem w Modenie zmierzy się z Amerykanami.
Australijczycy z dobrej strony pokazali się w poprzednim tygodniu - zanotowali komplet zwycięstw w Seulu, pokonując m.in. Włochów 3:1. Na własnym terenie w ostatnich dniach jednak nie błyszczeli. W piątek ulegli Brazylijczykom 0:3, a dzień później wywalczyli zaledwie seta w pojedynku z Argentyńczykami.
Biało-czerwoni byli faworytami niedzielnej konfrontacji z gospodarzami turnieju w Melbourne, ale tak samo było podczas turnieju olimpijskiego w Londynie. Wówczas niespodziewanie ulegli w grupie ekipie z antypodów 1:3, przez co w ćwierćfinale trafili na Rosjan, późniejszych złotych medalistów tych igrzysk.
Trenerem Australijczyków jest dobrze znany polskim kibicom Mark Lebedew. Szkoleniowiec ten w latach 2015-18 prowadził Jastrzębski Węgiel, a w maju został zatrudniony przez Aluron Virtu Wartę Zawiercie. Mimo znajomości zawodników z zespołu gości on i jego gracze nie byli w stanie pokrzyżować w niedzielę planów drużynie Vitala Heynena.
Belg tradycyjnie już zestawił całkiem nową wyjściową szóstkę w porównaniu z dwoma wcześniejszymi pojedynkami.
Polacy przystąpili do pojedynku bardzo zmobilizowani i szybko objęli prowadzenie, które systematycznie powiększali. Dobrze spisywali się zarówno na zagrywce, jak i w ataku. Gospodarze z kolei często notowali proste błędy, ułatwiając zadanie rywalom.
Na początku kolejnej odsłony trwała dobra passa. Po drugim asie Łukasza Kaczmarka w tym pojedynku biało-czerwoni prowadzili 4:2. Przez pół partii utrzymywali dwupunktową przewagę, ale im bliżej było wywalczenia upragnionego punktu, tym sytuacja bardziej się komplikowała. Grający bez presji i mocno bijący Australijczycy doprowadzili do remisu 18:18, a następnie wyszli na prowadzenie. Heynen poprosił o przerwę, a po niej trwała walka "punkt za punkt".