„Żałuję, że nie mogę wystartować w Rzeszowie, ale liczę, że w kolejnym sezonie pokażę się w pełnym cyklu mistrzostw Europy” – mówi aktualny mistrz Polski Filip Nivette. W najbliższym czasie Nivette planuje starty na szutrach Litwy i Łotwy. W ten sposób chce się przygotować do Rajdu Polski, który we wrześniu odbędzie się w Mikołajkach. Na Rajd Rzeszowski się nie wybiera bo jak mówi: „Nie lubię stać przy drodze i tylko patrzeć na rywalizację”, ale zdaniem mistrza Polski z 2017 roku impreza w Rzeszowie będzie bardzo emocjonująca.
Patryk Serwański, RMF FM: Kończymy rajdowe wakacje w Polsce. Za nami ponad miesiąc przerwy w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. U ciebie te wakacje trwają nawet dłużej. Szykujesz się już do Rajdu Polski we wrześniu. Jak przebiegają te przygotowania?
Filip Nivette: Czekamy w tej chwili na nasz samochód treningowy, który kończy się budować. W najbliższym czasie chcemy wystartować w 2-3 rajdach szutrowych w krajach nadbałtyckich jak Litwa czy Łotwa. Tak chcemy się przygotować do imprezy w Mikołajkach.
Doskonale wiemy, że rajdy to skomplikowany temat - kwestie finansowe, logistyczne. Dużo spraw składa się na sukces. Ale kiedy zbliża się Rajd Rzeszowski, czyli kolejna runda RSMP nie czujesz, że powinieneś tam być i startować? Pewnie dla każdego sportowca rola kibica jest jednak rolą trochę niewdzięczną.
To prawda. Kiedy nie startuję w rajdach i nie pomagam swoim kolegom pod jakimś względem, to nie pojawiam się na takich imprezach w roli kibica. Serce mnie boli, że nie startuję. Nie lubię stać przy drodze i tylko patrzeć na rywalizację. Ale Rajd Rzeszowski to mój ulubiony rajd asfaltowy. Przed rokiem była to runda mistrzostw Europy. Teraz odbędzie się ona w ramach Rajdu Polski. Żałuję, że nie mogę wystartować w Rzeszowie, ale liczę, że w kolejnym sezonie pokażę się w pełnym cyklu mistrzostw Europy.
Mistrzostwa Polski wkraczają w decydujący okres. Rajd Rzeszowski będzie podwójnie punktowany, a to oznacza też podwójny stres i podwójne emocje dla kierowców. W klasyfikacji generalnej Jakub Brzeziński ma sporą przewagę nad Grzegorzem Grzybem, ale teraz wszystko może się zmienić.
Pamiętajmy, że Grzegorz Grzyb może odpisać jedną eliminację, w której nie startował. I teraz po Rzeszowie punktacja może się wywrócić do góry nogami. Podwójnie punktowany będzie też Rajd Polski. Przewaga, jaką wypracował sobie Kuba Brzeziński jest oczywiście coś warta, ale niczego jeszcze nie gwarantuje. Kuba musi ciągle walczyć, a w tym rajdzie nie będzie mu łatwo. Grzegorz Grzyb świetnie zna podkarpacie trasy. W Rzeszowie wystartuje też Nikołaj Griazin - świetny kierowca, duży talent, który zapewne niedługo trafi do zespołu fabrycznego.
Początek sezonu Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski był dość pracowity. Teraz za kierowcami urlopy, odpoczynek. Lipiec od lat oznacza dla was wolne. Trudno się pozbierać po przerwie na ten pierwszy rajd?
Na pewno! Tak jak jest ciężko wrócić z wakacji do pracy. To jest taki moment przejściowy, ale rzeczywiście od lat lipiec to nasz jedyny wolny miesiąc - od startów czy przygotowań do sezonu. To czas, kiedy można wyjechać, odsapnąć. Mieliśmy chyba sześć tygodni wolnego. Pojawia się oczywiście tęsknota za prędkością, szybkością, adrenaliną.
Wspomniałeś, że bardzo lubisz Rajd Rzeszowski. Co go wyróżnia?
Są tam ogromne prędkości na bardzo wąskich drogach, które mają zmienną przyczepność. Czasami asfalt jest tak przyczepny, że na oponach typu slick, samochód świetnie trzyma się drogi. Są też fragmenty, gdy w asfalcie mamy więcej smoły i przy upale czujesz jakbyś jechał na wodzie. Trzeba obserwować kolor tego asfaltu. Trzeba przyznać, że drogi są tam równe. Asfalt jest równiutki jak na autostradzie. To zachęca do bardzo szybkiej jazdy, ale też łatwo jest o błąd. Trudno dojechać do mety całego rajdu bez przygód.
W Rajdzie Rzeszowskim odbędzie się też miejski odcinek. To zawsze ukłon w stronę fanów, bo czasami można oglądać rajdówki z balkonu. Jak ty oceniasz tego typu krótkie, miejsce odcinki?
To przyszłość rajdów. Możemy dzięki temu ściągnąć nowych kibiców, którzy niekoniecznie chcą cały dzień siedzieć w lesie i czekać na rajdówki. Dla nas to odcinki trochę nudne. Prędkości są niewielkie, a same próby krótkie. Często liderzy, którzy świetnie radzą sobie na zwykłych OS-ach nie wygrywają takich miejskich odcinków. Są jednak spece od OS-ów typu "Mickey mouse". Kiedyś regularnie wygrywał je Tomasz Kuchar. Ja jestem zwolennikiem tego, by w dużym mieście przy okazji rajdu odbywał się taki odcinek. Rajdy czasami muszą otwierać się na nowych fanów i być łatwo dostępne.
(ag)