"Musimy cały czas być jak najbliżej Adama. Pomoc jest bardzo ważna" - mówił po piątym etapie Dakaru 2012 kierowca drugiej załogi RMF Caroline Team, Albert Gryszczuk. Wraz z pilotem Michałem Krawczykiem pomagali Adamowi Małyszowi i Rafałowi Martonowi postawić auto po wywrotce w rowie. O etapie Gryszczuk powiedział krótko: "Bardzo, bardzo trudny".
Potwierdziło się to, co mówili zawodnicy, którzy jechali w tym etapie Dakaru rok temu: bardzo, bardzo trudny. Bardzo trudne wydmy. Naszym celem było przejechanie tego odcinka. I to zrobiliśmy - auto jest całe na mecie. Wszyscy martwili się tym odcinkiem, dobrze, że mamy go za sobą. To jest najważniejsze - podkreślał Gryszczuk.
Żartował, że na koniec odcinka organizator "jak zwykle dołożył wisienkę do tortu": Sześć kilometrów takiego fesz-feszu (miałki pył). Niestety "załapaliśmy" się na pierwsze trzy ciężarówki. Stacey, Loprais i de Rooy zrobili nam taką zadymę, że w pewnym momencie stanęliśmy z Michasiem i mówimy: "Nie jedziemy, niech to wszystko się przewieje, bo zaraz w coś wycedzimy i będzie dym".
Ostatecznie Gryszczuk i Krawczyk dotarli do mety na 75. pozycji, a w klasyfikacji generalnej są na 91. miejscu.
Zobacz wyniki 5. etapu rajdu i aktualną klasyfikację generalną