„Nie uzyskałem od szefa rosyjskiej dyplomacji informacji o dacie powrotu do Polski wraku Tu-154M, który 10 kwietnia 2010 roku rozbił się pod Smoleńskiem” - powiedział po spotkaniu z Siergiejem Ławrowem Radosław Sikorski. Samolot ma zostać w Rosji do zakończenia śledztwa.
Ministrowie spotkali się w Brukseli przy okazji Rady NATO-Rosja. Sikorski po raz kolejny podkreślił, jakie to dla Polski ważne, żeby wrak tupolewa wrócił do kraju. Jeszcze raz w rozmowie z ministrem Ławrowem domagałem się wypełnienia obietnicy ówczesnego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa o zwrocie wraku. Niestety, ponownie nie uzyskałem daty, co budzi nasze najwyższe niezadowolenie - powiedział dziennikarzom szef polskiej dyplomacji.
Ławrow miał poinformować Sikorskiego, że samolot musi zostać w Rosji do czasu zakończenia rosyjskiego śledztwa.
Dzisiaj - jak poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa - do Polski trafiły próbki pobrane z wraku tupolewa. Z lotniska zostały przewiezione w specjalnym, policyjnym konwoju do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego. Tam powstanie opinia, która odpowie na bardzo ważne dla śledztwa pytanie, czy znalezione na wraku tupolewa substancje to trotyl i nitrogliceryna. Jeśli potwierdziłoby się, że znaleziono te właśnie związki, eksperci na podstawie próbek mieliby też wyjaśnić, czy doszło do wybuchu czy nie. Opinii biegłych należy się spodziewać za 3-4 miesiące.
Pod koniec października "Rzeczpospolita" opublikowała sensacyjny artykuł, z którego wynikało, że urządzenia wykazały, iż na 30 fotelach lotniczych są ślady trotylu oraz nitrogliceryny. Substancje miały zostać znalezione również na śródpłaciu samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem.
Jeszcze tego samego dnia informacje te częściowo zdementowała Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Płk Ireneusz Szeląg poinformował na konferencji prasowej, że urządzenia wykorzystane w Smoleńsku wykazały obecność cząstek wysokoenergetycznych, które mogą wchodzić w skład materiałów wybuchowych, ale nie muszą.
Później ze swojego artykułu wycofała się także "Rzeczpospolita", która opublikowała oświadczenie, że pomyliła się, pisząc o trotylu i nitroglicerynie. To mogły być te składniki, ale nie musiały - oznajmiła, zaznaczając jednak, że "nie można wykluczyć materiałów wybuchowych".