Krewni ofiar smoleńskiej katastrofy od dwóch lat nie korzystają ze swoich praw poszkodowanych w Rosji, chociaż przyznano im oficjalnie taki status. Miał im pomóc polski MSZ, ale nie pomógł.
Chcieli stworzyć w Rosji grupę adwokatów reprezentujących krewnych ofiar, ale w pewnym momencie sprawa ucichła i nie chodziło o pieniądze - mówi naszemu korespondentowi adwokat Anna Stawicka. Jak ustalił Przemysław Marzec, w Rosji byli adwokaci gotowi bezpłatnie reprezentować krewnych ofiar, ale przedstawiciele polskiej ambasady po prostu... przestali się z nimi kontaktować. Rosyjski Komitet Śledczy, który prowadzi śledztwo dotyczące smoleńskiej katastrofy nie informuje w ogóle o jego przebiegu. Rosyjscy politycy składają jedynie deklaracje, że śledztwo się niebawem zakończy.
"Przekazaliśmy rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej listę rosyjskich kancelarii adwokackich, które mogłyby pomóc w dostępie do rosyjskiego śledztwa" - zapewnia polskie MSZ. Z trzystu moskiewskich kancelarii resort wytypował pięć. Jedna z nich była w stanie pracować za darmo, pozostałe zgodziły się negocjować ceny. Dyplomaci przekazali też rodzinom analizy prawne i wnioski, które mogłyby składać w rosyjskim śledztwie. Do tej pory jednak tylko siedem osób zgłosiło się po jakiekolwiek informacje o postępowaniu. Zgłosiły się jednak nie do adwokatów, a do konsulatu, który nie ma wglądu w akta. Status poszkodowanych w rosyjskim śledztwie ma teraz 58 osób.
Ponad dwa lata szukamy prawnika, któremu powierzylibyśmy prowadzenie spraw w rosyjskim śledztwie smoleńskim. Bezskutecznie - mówi polski pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy Bartosz Kownacki. Nie korzysta z listy kancelarii przedstawionej przez MSZ, bo jak podkreśla chodzi m.in. o koszty. Okazuje się, że honoraria, których oczekują rosyjscy prawnicy są zbyt wysokie i rodziny nie byłyby w stanie ich opłacić. O wiele ważniejsze jest jednak co innego - tłumaczy mecenas Kownacki. Trudno też żądać od rodzin, żeby udzieliły pełnomocnictwa adwokatowi do którego nie mają zaufania - podkreśla. Do pięciu kancelarii wytypowanych przez MSZ jego mocodawcy zaufania nie mają. Jak twierdzi mecenas, może się okazać, że żadna z polskich rodzin, mimo formalnych możliwości, nie zdoła włączyć się w rosyjskie śledztwo. Postępowanie wciąż jest zamknięte dla kogokolwiek z zewnątrz. Nikt poza śledczymi nie ma wglądu w akta, nikt poza nimi nie składa wniosków dowodowych. Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej obawiają się, że wyniki śledztwa pokryją się z ustaleniami MAK. Wywoła to kolejne napięcie w stosunkach polsko-rosyjskich.
Przemysław Marzec: Czy ktoś kontaktował się z Panią w tej sprawie?
Anna Stawicka, adwokat: Zwracano się do mnie. Rozmawiali, a potem przepadli, chyba nie było specjalnych chęci. To byli przedstawiciele polskiej ambasady, działający w imieniu polskich obywateli. Chcieli tu w Rosji włączyć do sprawy grupę adwokatów, bo jednemu - przy tak obszernym materiale - byłoby ciężko. Potem to wszystko ucichło i już nikt więcej się w tej sprawie do mnie nie zwracał. To było niedługo po katastrofie.
Może była to kwestia pieniędzy? Wynagrodzenia, jakiego zażądali rosyjscy adwokaci?
Nie, to nie była sprawa wynagrodzenia. Po prostu przepadli i tyle.
Pani już reprezentowała Polaków przed rosyjskimi sądami i prokuraturą w sprawie zbrodni katyńskiej.
Tak, w sprawie Katynia. Cały problem w Rosji dotyczył tego, że krewni zamordowanych oficerów nie zostali uznani za pokrzywdzonych i nie mogli korzystać ze swoich praw. Jeżeli polska strona w sprawie Katynia oburzała się, że krewnych nie uznano za poszkodowanych, to w sprawie smoleńskiej jest inaczej. Krewni mają status poszkodowanych, a Rosyjski Kodeks Karno-Procesowy zapewnia im sporo praw. Mają prawo składać wnioski, domagać się włączenia do sprawy określonych dowodów, pisać skargi. Dlatego osoba, która uzyskała status poszkodowanego i jest niezadowolona z przebiegu śledztwa powinna korzystać z tego statusu i praw, jakie przewiduje prawo.
W Polsce duża grupa krewnych ofiar jest niezadowolona ze sposobu prowadzenia śledztwa i wyjaśniania przyczyn tej katastrofy.
W takim przypadku zupełnie nie rozumiem, dlaczego niezadowoleni ze śledztwa poszkodowani w Polsce nie korzystają ze swoich praw. Przecież w Rosji oni mają prawo posiadać przedstawiciela-adwokata. Adwokat mógłby działać w tej sprawie aktywnie i zapoznać się z tymi materiałami śledztwa, które mogą być przedstawione na danym etapie sprawy, pisać różnorakie skargi, składać zażalenia na konkretne działania albo brak działań ze strony śledczych czy dostarczać śledczym dowody, a nawet prowadzić własne ekspertyzy. Sporo można zrobić w tej sprawie, tym bardziej kiedy poszkodowani nie są zadowoleni z przebiegu śledztwa. Niezadowolenie ze śledztwa przy braku jakichkolwiek działań - taka pozycja jest dla mnie niezrozumiała.
Czy w przypadku śledztwa, prowadzonego przez Komitet Śledczy poszkodowani - a taki status w Rosji uzyskało kilkudziesięciu krewnych ofiar smoleńskiej katastrofy - mogą realnie wpływać na przebieg śledztwa? Czy to nie iluzja w Rosji?
Oczywiście, że mogą realnie wpływać i podejmować działania, które będą wpływać na to śledztwo. Oczywiście w ramach obowiązującego prawa.
Generał Gieorgij Smirnow z rosyjskiego Komitetu Śledczego potwierdził w ubiegłym tygodniu, że osoby uznane w śledztwie za poszkodowane mogą składać wnioski o przesłuchanie świadków i ekspertów.
Osoba taka składa wniosek o przeprowadzenie czynności śledczej - przesłuchanie świadka. Może nawet wskazać okoliczności, które - jej zdaniem - mają znaczenie dla sprawy i które - według niej - powinny zostać wyjaśnione w toku przesłuchania. Osoba taka już we wstępnym stadium śledztwa ma określone prawa procesowe - wyjaśnił, podkreślając, że przedstawicielem osoby poszkodowanej niekoniecznie musi być rosyjski adwokat.