Naczelna Prokuratura Wojskowa ujawnia powody odsunięcia cywilnego prokuratora Marka Pasionka od nadzorowania śledztwa smoleńskiego. To efekt postępowania prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Poznaniu - tłumaczy rzecznik NPW Marcin Maksjan. Przeciwko prokuratorowi prowadzone jest też postępowanie dyscyplinarne.
Chodzi o śledztwo w sprawie ujawnienia osobie nieuprawnionej informacji stanowiącej tajemnicę służbową oraz rozpowszechniania publicznego wiadomości pochodzących z postępowania przygotowawczego bez wymaganego zezwolenia - wyjaśnia rzecznik NPW.
W związku z tym, że ujawnienia tajemnicy służbowej dopuścił się prokurator wojskowy, który nie jest oficerem, sprawę skierowano do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście - dodał Maksjan. Zaznaczył, że zawieszony prokurator nie miał zezwolenia na ujawnienie informacji.
NPW poinformowała, że wobec śledczego wszczęto postępowanie dyscyplinarne dotyczące podejrzenia "oczywistej i rażącej obrazy przepisów prawa i uchybienia urzędu prokuratorskiego".
Marek Pasionek, skonfliktowany z szefem wojskowych śledczych generałem Krzysztofem Parulskim, był w przeszłości zastępcą ministra Zbigniewa Wassermanna - ofiary Smoleńska. Nie krył, że ma krytyczne zdanie na temat działań prokuratorów w mundurach po tragedii 10 kwietnia.
Według informacji medialnych, Marek Pasionek miał zwracać się nieoficjalnie do Amerykanów o pomoc w uzyskaniu dowodów przydatnych w śledztwie i przekazać im część materiałów z polskiego postępowania.
Według "Rzeczpospolitej" Pasionek próbował przekonać USA do przekazania m.in. zdjęć satelitarnych z miejsca katastrofy wykonanych 10 kwietnia 2010 r. Korzystał przy tym ze znajomości, jakie nawiązał, gdy był zastępcą Zbigniewa Wassermanna - koordynatora do spraw służb specjalnych za rządów PiS. "Gazeta Wyborcza" twierdzi, że Pasionek chciał dowiedzieć się od służb USA, czy Rosjanie mogli dokonać zamachu na samolot prezydenta; w tym celu miał przekazywać im materiały i informacje z polskiego śledztwa.