"Przetarg na remont Tu-154M był zgodny z procedurami, żadna służba nie zgłosiła do niego zastrzeżeń" - podkreśla były wiceszef MON Marcin Idzik w reakcji na twierdzenia z raportu zespołu parlamentarnego, prowadzonego przez Antoniego Macierewicza. "Podczas remontu w Rosji polski przedstawiciel przez cały czas był przy samolocie" - mówi.
Idzik, obecnie wiceprezes Grupy Bumar, w listopadzie 2009 roku, gdy tupolew był w trakcie remontu, został wiceszefem MON ds. uzbrojenia i modernizacji. Teraz, w odpowiedzi na twierdzenia zespołu Macierewicza, podkreśla, że prace remontowe tupolewa nadzorowała Służba Kontrwywiadu Wojskowego. Było to poddane wszystkim procedurom w MON. Wszystkie służby się tym zajmowały. Nikt do tego wyniku postępowania uwag nie zgłosił jako do w pełni transparentnej i legalnej procedury - mówi. Przez cały czas pobytu w Samarze jedna osoba nie opuszczała tego samolotu, cały czas tam była. Nie pamiętam, czy była to osoba z pułku (36. specpułk, do którego należał samolot) czy z SKW - dodaje.
Zaznacza też, że zakres remontu był dokładnie taki, jaki uzgodniono z Dowództwem Sił Powietrznych.
Idzik przypomina również, że w przetargu na remont oferty złożyły trzy firmy: Bumar, Metalexport-S i MAW Telecom, a jedynie oferta tej ostatniej spełniała warunki. Zaznacza, że wszystkie polskie firmy były jedynie pośrednikami, ponieważ remont musiał się odbyć w Rosji, w jednym z zakładów mających akredytację koncernu Tupolew: albo w Moskwie (pośredniczyć chciały Bumar i Metalexport-S), albo w Samarze (pośredniczył MAW Telecom).
Gdyby ówczesny MON chciał zawrzeć umowę z jednym podmiotem, to by ją zawarł. Wzięliśmy trzy firmy, bo z jakości wcześniej wykonywanych remontów nie byliśmy zadowoleni - wyjaśnia Idzik i zapewnia, że z jakości remontu przeprowadzonego w 2009 roku "36. specpułk był wyjątkowo zadowolony".
Przedstawiony w środę 130-stronicowy raport zespołu parlamentarnego w większości powtarza wcześniej prezentowane ustalenia. Nowe tezy dotyczą m.in. remontu Tu-154M w Rosji.
W dokumencie napisano m.in., że rosyjskie służby decydowały o tym, "jakie firmy i w jakim zakresie będą przeprowadzały remonty najważniejszych polskich samolotów". Eksperci zespołu podkreślili, że doszło do niedopełnienia obowiązków przez osoby odpowiedzialne za przygotowanie, prowadzenie i rozstrzyganie przetargów na remont samolotów Tu-154M i ich silników oraz za zapewnienie bezpieczeństwa przetargów i remontów. W tym kontekście wymieniono m.in. ówczesnych szefów SKW i ABW.
Według dokumentu, "o wyniku polskiego przetargu faktycznie zdecydowały władze państwowe Rosji", zaś "Federalna Służba Współpracy Wojskowo-Technicznej FR wskazała rosyjskiego wykonawcę remontu (zakłady Awiakor z Samary) oraz nadzorowała i kontrolowała każdy etap planowanego i realizowanego przetargu oraz remontu polskich Tu-154M".
W raporcie stwierdzono również, że MON, posiadając informacje wskazujące na nierzetelność wykonywanych w Samarze remontów, zrezygnowało z usług Bumaru, w lutym 2009 roku ogłosiło nowy przetarg i "ułatwiło jego wygranie firmie MAW Telecom, tworzącej konsorcjum z firmą Polit Elektronik, reprezentującą interesy wskazanej przez władze FR firmy Awiakor".
Tupolew, który rozbił się 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem, został poddany kapitalnemu remontowi w zakładach lotniczych Awiakor w Samarze. Prace trwały od czerwca do grudnia 2009 roku. Remont taki każda maszyna musi przejść co pięć lat, a samolot został wyprodukowany w samarskich zakładach w 1990 roku.
W czasie przeglądu sprawdzono wszystkie systemy Tu-154M i zmodernizowano wnętrze maszyny. Remontowi kapitalnemu - w innych zakładach niż samarskie - poddano też trzy silniki.
We wrześniu 2010 roku Rosja przekazała Polsce znane już wcześniej w naszym kraju dokumenty dotyczące remontu Tu-154M nr 101. Były to kopie materiałów odebranych przez stronę polską po remoncie samolotu, które uległy zniszczeniu w katastrofie.
Taki sam remont kapitalny w Samarze przeszedł również drugi z polskich tupolewów. Został odebrany we wrześniu 2010 roku.
Zakłady lotnicze Awiakor w Samarze są częścią korporacji Russkije Maszyny, która w całości należy do kompanii inwestycyjnej Bazowyj Element, kontrolowanej przez Olega Deripaskę - oligarchę uważanego za przyjaciela prezydenta Rosji Władimira Putina.
(edbie)