Eksperci ze Stanów Zjednoczonych polemizowali we wtorek z ustaleniami komisji MAK-u i Millera w sprawie katastrofy w Smoleńsku. Profesorowie Wiesław Binienda i Kazimierz Nowaczyk, współpracujący z parlamentarnym zespołem Antoniego Macierewicza, przedstawili pełną ekspertyzę na temat przyczyn tragedii. Prezentacja odbyła się na odległość przez internet. Obserwowali ją parlamentarzyści, rodziny ofiar i dziennikarze.
Uczeni wytknęli oficjalnym raportom - rosyjskiemu i polskiemu - szereg niedociągnięć, pominięć i fałszerstw. Chodzi między innymi o widoczne na zdjęciach satelitarnych z 11 i 12 kwietnia przemieszczenie lewego statecznika samolotu.
Raporty pomijają też - zdaniem profesorów - wynikający ze wskazań komputera pokładowego fakt, że w chwili rzekomego zderzenia w brzozą, samolot w rzeczywistości znajdował się czternaście metrów ponad nią.
Z rekonstrukcji w raporcie Jerzego Millera wynika - zdaniem profesora Kazimierza Nowaczyka - absurdalna teza, że wykonując beczkę, kadłub unosił się po uderzeniu. Co więcej, profesor dowodzi, że jeszcze pół sekundy po czasie, jaki MAK uznaje za moment katastrofy, samolot leciał z prędkością 270 km/h.
Z kolei profesor Binienda oświadczył, że z jego obliczeń wynika, że - nawet jeżeli doszło do zderzenia z drzewem - to i tak skrzydło tupolewa powinno je przeciąć, nie ulegając przy tym uszkodzeniom.
Niech wojskowa prokuratura ujawni dane na temat skrzydła tupolewa - zaapelował na spotkaniu profesor Marek Czachor. To kluczowa wiedza, aby niezależni naukowcy z Polski mogli prowadzić badania przyczyn tragedii w Smoleńsku.
Zdaniem profesora Czachora, są wątpliwości w sprawie oficjalnej wersji, jakoby tupolew uległ katastrofie w wyniku uderzenia skrzydłem w brzozę.
Wygląda na to, że skrzydło jest złamane w taki specyficzny sposób, że ta część, która jest najbardziej z przodu tego skrzydła, jest bardzo delikatna. Pierwsza rzecz, która powinna być zniszczona, to jest właśnie ten kawałek blachy, a ten slot nie jest zniszczony. To oznacza, że wydarzyło się coś dziwnego - podkreślił profesor Czachor z Politechniki Gdańskiej.
Szef parlamentarnego zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej Antoni Macierewicz (PiS) wyraził żal, że nikt z prokuratury wojskowej nie przyszedł na posiedzenie zespołu. Zapewnił, że wszystkie dokumenty zostaną dostarczone śledczym.
Macierewicz odniósł się też do opinii biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych, zawierającej odczyt "czarnej skrzynki" Tu-154M, która nie zawiera słów przypisanych generałowi Andrzejowi Błasikowi.
Szef parlamentarnego zespołu stwierdził, że opinia biegłych "ostatecznie rozprawia się z fragmentem kłamstwa smoleńskiego - który w sposób oszczerczy próbował zrzucić odpowiedzialność za tragedię na generała Błasika". Wiemy już z całkowitą pewnością z tych ekspertyz, że gen. Błasik nie wydawał żadnych komend, nie formułował żadnych informacji, nie podejmował żadnych decyzji i że najprawdopodobniej w ogóle nie było go w kokpicie - powiedział.
Macierewicz przekonywał też, że krakowska ekspertyza wskazuje na to, iż w ogóle nie odczytano dźwięku uderzenia prezydenckiego Tu-154M w brzozę.