Biegłym nie udało się odczytać wszystkich wypowiedzi z kokpitu samolotu - ujawniła prokuratura wojskowa podczas konferencji ws. odczytów z czarnych skrzynek prezydenckiego tupolewa. Wyodrębniono wypowiedzi 17 osób, ale nie oznacza to, że wszystkie z nich udało się zidentyfikować - mówił pułkownik Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wśród zidentyfikowanych słów nie ma wypowiedzi generała Andrzeja Błasika.
Nie dysponujemy opinią, która mówiłaby, iż gen. Błasik przebywał w kabinie - podkreślał Szeląg. Prokuratura nigdy nie twierdziła, że taki głos został zidentyfikowany - mówił. Dodał, że są niezidentyfikowane wypowiedzi osób spoza załogi także w końcowej fazie lotu.
Płk Szeląg nie chciał odpowiedzieć na pytania, czy i komu biegli przypisali słowa, które MAK lub komisja Jerzego Millera przypisywała dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi. Jak podkreślił, dziennikarze będą mogli sami to przeanalizować na podstawie stenogramów, które zostaną im udostępnione. Szef WPO dodał, że ocena, czy i kto podawał prawidłowe odczyty wysokościomierzy (wg komisji Millera był to gen. Błasik) będzie zależała od korelacji opinii fonoskopijnej i ekspertyzy co do działania określonych urządzeń z samolotu.
Na podstawie odsłuchiwania nagrań dźwiękowego tła kokpitu biegli postawili hipotezę, że drzwi do kabiny pilotów mogły pozostawać otwarte, bo nie zarejestrowano dźwięku zamykanych lub otwieranych drzwi.
Jak podkreślił płk Szeląg, dla prokuratury sporządzona przez krakowski instytut opinia fonoskopijna jest "jedyną opinią w sensie procesowym".
Śledczy poinformowali też, że biegli analizują dokumentację medyczną wszystkich ofiar katastrofy, porównując dokumenty sporządzone w Polsce przed katastrofą z ekspertyzami dostarczonymi przez stronę rosyjską. Jak wyjaśnił płk Szeląg, biegli badają zgodność i ewentualne rozbieżności między tymi dokumentami. Jak powiedział Szeląg, powodem przeprowadzenia analizy były rozbieżności, jakie pojawiły się po ekshumacji ciała Zbigniewa Wassermanna. Śledczy nie wykluczają kolejnych ekshumacji.
Na podstawie badań identyfikacyjnych wyodrębniono wypowiedzi 17 osób. W tym w różnym stopniu udało się je przypisać 9 osobom - podał płk Szeląg. Wśród tych 17 osób są: czterech członków załogi Tu-154M, dwie osoby spoza załogi wypowiadających się w kabinie albo w jej pobliżu, trzech członków załogi Jak-40, trzech kontrolerów ruchu lotniczego w Mińsku, kontrolera z Moskwy, czterech kontrolerów ruchu ze Smoleńska. Na podstawie badań identyfikacyjnych przypisano wypowiedzi konkretnym osobom - załodze Tu-154M, dyrektorowi protokołu dyplomatycznego MSZ Mariuszowi Kazanie, jednej ze stewardes oraz trzem członkom załogi Jak-40.
Biegli dokonali stopniowania swoich ustaleń, określając ich identyfikację załogi Tu-154M jako wysoce prawdopodobną, stewardesy i dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ jako prawdopodobną oraz z najwyższym prawdopodobieństwem określili identyfikację co do dwóch osób spośród załogi Jak-40 - powiedział Szeląg. Poza tymi dziewięcioma osobami nie zdołano wyodrębnić w nagraniu dalszych grup wypowiedzi, które konstytuowałyby kolejne osoby - dodał.
Zdaniem biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna nagranie wyjęte z rejestratora jest oryginalne i składa się z trzech fragmentów. Zaczyna się o 8.02 kończy się o 8.41. Podczas oględzin zewnętrznych rejestratora śledczy stwierdzili, że moduł magnetofonu nie był uszkodzony, a stan taśmy określili jako bardzo dobry.
Moduł magnetofonu pozwolił na rejestrację nagrań nawet 5 metrów od kabiny przylotów. Treści wielu wypowiedzi są zapisane jako prawdopodobne, wielu w ogóle nie udało się odczytać. Zasadnicza trudność wynika z niskiej wyrazistości mowy, spowodowanej wysokim poziomem szumu i sumowania sygnałów jednoczesnych z trzech mikrofonów oraz samej charakterystyki tychże mikrofonów. Dodatkowo w początkowej części nagrania brak jest określonego kontekstu sytuacyjnego, który pozwoliłby weryfikować semantycznie dokonywane odsłuchy - tłumaczył Szeląg. Powyższe okoliczności zdaniem biegłych ograniczają możliwość alternatywnych odsłuchów i rozstrzygnięcie o treści wypowiedzi - dodał.
W początkowej części nagrania brak jest kontekstu sytuacyjnego. Według biegłych nie ma możliwości wykluczenia różnych odczytów. Zapis z rejestratora nie daje też jednoznacznej odpowiedzi nt. przyczyn katastrofy.
Zanim opublikowano stenogram, z treścią opinii mogli się zapoznać członkowie rodzin osób, których głosy zidentyfikowano, oraz ich pełnomocnicy.
Dotychczas zgromadzono 374 tomy akt śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej. Przesłuchano 1040 świadków - podał szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski. Według niego w śledztwie zgromadzono już "zdecydowaną większość dokumentów", w tym liczącą kilkanaście tysięcy kart dokumentację tzw. Komisji Millera.
Prokuratura czeka m.in. na kompleksową opinię biegłych co do technicznych cech tupolewa; na opinie fonoskopijne zapisów rozmów na wieży w Smoleńsku oraz zapisów czarnej skrzynki Jaka-40, który lądował w Smolneku krótko przed katastrofą. Inni biegli odtwarzają sylwetki psychologiczne członków załogi Tu-154.
Prokuratura prowadzi przesłuchania osób w wątku nieprawidłowości w byłym 36. specpułku. Według Parulskiego możliwe jest wyłączenie pewnych kwestii do odrębnego postępowania; decyzja zapadnie na przełomie lutego i marca.
Jak zapowiedział Seremet, w lutym rosyjscy śledczy i polscy prokuratorzy prowadzący odrębne postępowania w sprawie katastrofy smoleńskiej spotkają się w Warszawie. Mają dokonać inwentaryzacji dotychczasowej współpracy i ocenić, które wnioski już zrealizowano, a których jeszcze nie.
Seremet w zeszłym tygodniu był z wizytą w Moskwie i rozmawiał tam z przedstawicielami Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej i rosyjskiego Komitetu Śledczego, który prowadzi rosyjskie postępowanie. Według Seremeta, jego rosyjscy rozmówcy zapewnili go, że rzetelnie przeanalizują całokształt zebranych dowodów - także pod kątem ewentualnej odpowiedzialności obywateli rosyjskich za przyczynienie się do zaistniałej katastrofy - o ile będą po temu podstawy.
Rosjanie zgodzili się na to, że jeśli po dwustronnym spotkaniu w Warszawie nie znikną wątpliwości co do prawidłowości opinii genetycznych o ciałach ofiar katastrofy, do Rosji uda się polski biegły genetyk.
Z raportu komisji Millera wynika, że gen. Błasik pojawił się w kabinie załogi o godz. 8.36 (czasu polskiego). W raporcie podano przypuszczenie, że Błasik pojawił się w kokpicie po tym, jak dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana, który wcześniej rozmawiał z załogą, poinformował go o złych warunkach atmosferycznych. Z kolei według MAK gen. Błasik na dwie minuty przed katastrofą, przebywając w kabinie, o godz. 8.39 wyjaśniał komuś, do czego służy mechanizacja skrzydła. Jak napisano w raporcie MAK, głos Błasika zidentyfikowali polscy specjaliści na tle czytania karty kontrolnej przez załogę.
Opracowywana w Krakowie od lata 2010 r. ekspertyza wpłynęła pod koniec ubiegłego roku do prowadzącej główne śledztwo Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Krakowscy biegli pracowali na kopiach zapisów - ich oryginały znajdują się w Rosji w dyspozycji tamtejszej prokuratury i nie będą przekazane Polsce przed zamknięciem rosyjskiego śledztwa ws. katastrofy. Prokuratura polska wcześniej informowała, że nie ma zagrożenia, by ingerowano w oryginalne zapisy. Aby analiza mogła być ukończona, biegli musieli zbadać oryginalne nośniki z Rosji. Doszło do tego podczas wizyty biegłych w Moskwie w czerwcu zeszłego roku.
Opinia publiczna już wcześniej poznała zapisy nagrań z Tu-154M - w wersji, jaką opracował rosyjski MAK. W czerwcu 2010 r. MSWiA ujawniło dokonaną przez nich transkrypcję. 40-stronicowy dokument zawierał rozpisane w tabelach: czas, treść zdania po rosyjsku i polsku oraz oznaczenie, kto wypowiada dane słowa. Część zdań było w języku angielskim, niektóre fragmenty były opisane jako niezrozumiałe, nie do wszystkich wypowiedzi udało się też przyporządkować ich autora. Ponieważ część nagrań była nieczytelna, WPO przekazała je biegłym z Krakowa, aby dokonali badań nagrań na potrzeby prokuratury. Po raz kolejny stenogramy ujawniono w Polsce po zakończeniu prac komisji kierowanej przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. Na początku września zeszłego roku komisja opublikowała protokół wraz z załącznikami do ogłoszonego w lipcu raportu.
W piątek "Rzeczpospolita" napisała, że biegli z Krakowa ustalili, iż słowa, które Komisja Jerzego Millera i rosyjski MAK przypisywały gen. Andrzejowi Błasikowi, w rzeczywistości wypowiadał mjr Robert Grzywna, drugi pilot prezydenckiego tupolewa. Gazeta potwierdziła tę informację w dwóch niezależnych źródłach, które miały dostęp do ekspertyzy Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie.
To pierwsze wspólne wystąpienie prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta i szefa NPW Krzysztofa Parulskiego od dramatycznej konferencji prokuratora Mikołaja Przybyła. Po tym wydarzeniu rozpętała się wojna między prokuraturą wojskową i cywilną.Wspólna konferencja Seremeta i Parulskiego to tylko pokaz złagodzenia sporu i zbieg okoliczności. Z jednej strony okazało się, że w wojskowej prokuraturze nie ma wystarczająco dużej sali, by zmieścić wszystkich dziennikarzy. Po drugie, Andrzej Seremet chce się pokazać jako nadzorujący śledztwo smoleńskie i zabrać głos po wizycie w Moskwie. Obaj panowie - Seremet i Parulski - nie odnieśli się do konfliktu między nimi. Seremet zadeklarował dziś, że zeszłotygodniowe wydarzenia nie mają żadnego wpływu na bieg śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, które ma dla niego znaczenie "priorytetowe".