Z zapisów protokołów przeprowadzonych w Polsce sekcji ofiar katastrofy smoleńskiej wynika jasno: na pokładzie Tu-154 nie było żadnego wybuchu - informuje "Gazeta Wyborcza". Nie było opalenia włosów ani osmalenia rzęs, oparzeń skóry, popękanych bębenków.
"Gazeta Wyborcza" zapytała wojskowych śledczych, czy pierwsze przeprowadzone w Polsce sekcje zwłok ofiar katastrofy Tu-154M potwierdzają lansowaną przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego hipotezę o wybuchu. Z opinii biegłych wynika jednoznacznie, że obrażenia będące przyczyną śmierci są charakterystyczne dla katastrofy lotniczej - mówi Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa.
Chodzi o zwłoki trzech ofiar katastrofy smoleńskiej: Przemysława Gosiewskiego, Zbigniewa Wassermanna i Janusza Kurtyki. Ich ciała były ekshumowane na wniosek rodzin. Biegli jeszcze nie zakończyli pisać analizy po sekcji zwłok kolejnych ekshumowanych ofiar, m.in. Anny Walentynowicz czy Ryszarda Kaczorowskiego.
Nie było opalenia włosów ani osmalenia rzęs, oparzeń skóry, popękanych bębenków.
Gdyby na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu, musiałaby powstać fala cieplna o temperaturze ok. 3 tys. st. C i fala ciśnieniowa, które musiałyby pozostawić po sobie ślad - na samolocie i na ciałach. Na samolocie nie zostawiła - co stwierdzili eksperci komisji Jerzego Millera, którzy sami pobrali próbki wraku. Nie było np. charakterystycznego wywinięcia blach poszycia na zewnątrz kadłuba, stopienia metalu, śladów sadzy.