„Porozumienie budżetowe osiągnięte na szczycie UE w Brukseli nie umocni konkurencyjności gospodarki europejskiej, a osłabi ją” – napisali we wspólnym oświadczeniu szefowie największych frakcji w Parlamencie Europejskim. Politycy podkreślili, że nie mogą zaakceptować takiego porozumienia i zagrozili zawetowaniem go.
"Ubolewamy, że Van Rompuy nie rozmawiał z nami i nie negocjował w ostatnich miesiącach" - stwierdzili we wspólnym oświadczeniu Joseph Daul (EPL), Hannes Swoboda (socjaldemokraci), Guy Verhofstadt (liberałowie) oraz Rebbeca Harms i Daniel Cohn-Bendit (Zieloni). Wskazali, że głównym priorytetem PE jest promowanie wzrostu gospodarczego i inwestycji. Taka strategia miałaby pomóc Europie w szybkim wyjściu z kryzysu.
Sygnatariusze apelu podkreślili, że nie można akceptować budżetu "opartego wyłącznie na priorytetach z przeszłości". Wskazali, że konieczne jest wspieranie polityki zorientowanej na przyszłość, umacniającej europejską konkurencyjność. Ich zdaniem ostateczna wersja budżetu "określi, czy druga dekada XXI wieku będzie pamiętana jako czas dalszej integracji z korzyścią dla wszystkich Europejczyków, czy czas zastoju dla Europy, lub nawet zostawania w tyle w zglobalizowanym świecie".
Po zakończeniu szczytu Van Rompuy przestrzegł Parlament Europejski przed lekkomyślnym odrzuceniem nowego unijnego budżetu. Rada Europejska wykazała swoją odpowiedzialność. (...) Parlament (Europejski) również musi zaakceptować swoją odpowiedzialność. Budżet europejski nie jest ćwiczeniem księgowym. Zależy od tego przetrwanie regionów, całych grup społecznych, myślę więc, że trzeba poważnie zastanowić się przed odrzuceniem budżetu europejskiego - podkreślał. Odniósł się w ten sposób do zastrzeżeń szefa europarlamentu Martina Schulza, który mówił wcześniej o różnicy pomiędzy tzw. zobowiązaniami a płatnościami w budżecie UE. Płatności są w nim mniejsze od zobowiązań, a zdaniem Schulza, różnica ta grozi deficytem unijnego budżetu. Polityk już ostrzegł, że się pod tym nie podpisze.
(MN)