Krakowska prokuratura kończy śledztwo związane z kradzieżą napisu "Arbait macht frei" i kieruje do sądu akt oskarżenia. Jak jednak dowiedzieli się reporterzy RMF FM Marek Balawajder i Roman Osica, polscy śledczy postanowili wyłączyć ze sprawy wątek związany z kolejnym zleceniodawcą i przekazać go do Szwecji.
Do sądu trafi dzisiaj akt oskarżenia w sprawie ostatnich trzech z sześciu podejrzanych w związku z kradzieżą zabytkowego napisu. Anders Hösgtröm, obywatel Szwecji, oraz dwaj współdziałający z nim Polacy: Marcin A. i Andrzej S. przyznali się do winy i dobrowolnie chcą poddać się karze.
Polscy śledczy uważają jednak, że w całą sprawę zamieszana jest jeszcze co najmniej jedna osoba i dlatego wyłączyli ze śledztwa wątek podżegania do kradzieży, czyli głównego zleceniodawcy.
Chodzi o znanego, szwedzkiego milionera Larsa W. To on miał wiedzieć o kradzieży i co więcej złożyć zamówienie na cenny napis. Miał też wszystko zaplanować oraz wypłacić pieniądze - takie zeznania złożył Anders Hösgtröm.
Polscy prokuratorzy wysłali listę kilkudziesięciu pytań do 3 osób w Szwecji m.in. żony Hösgtröma oraz Larsa W. Szwedzki milioner do niczego się nie przyznał. Stwierdził, że zna Hösgtröma, ale nie wiedział o kradzieży. Na razie w tym wątku polscy śledczy mają tylko zeznania Andersa Hösgtröma.
Krakowscy prokuratorzy w tej sprawie mogą niewiele już zrobić. Jeśli bowiem doszło do przestępstwa, to właśnie do podżegania, i miało to miejsce na terenie Szwecji. Dlatego też to tamtejsi śledczy powinni sprawę dokładnie zbadać.
Kilka tomów akt opisujących ten wątek ma zostać przekazanych wymiarowi sprawiedliwości królestwa Szwecji i to tamci prokuratorzy będą już je ewentualnie prowadzić.
Sprawa kradzieży cennego napisu jest wyjątkowa również z innego powodu - pierwsze wyroki wobec trzech głównych sprawców zapadły już po trzech miesiącach od przestępstwa. Takie tempo w polskim wymiarze sprawiedliwości jest raczej niespotykane.