Koniec polskiego śledztwa w sprawie głośnej kradzieży zabytkowego napisu " Arbeit macht frei" z muzeum Auschwitz - dowiedzieli się reporterzy śledczy RMF FM. Dzisiaj do sądu ma trafić akt oskarżenia w sprawie ostatnich trzech z sześciu podejrzanych, w tym Andersa Hösgtröma, któremu zarzuca się zlecenie kradzieży.
Wszyscy podejrzani - jak ustalili nasi dziennikarze - przyznają się do winy i chcą dobrowolnie poddać się karze. Dwaj Polacy, którzy już kilkanaście miesięcy siedzą w areszcie, złożyli obszerne wyjaśnienia i dokładnie opisali, jak wyglądała kradzież; jak ją wcześniej planowano.
Marcin A., który wielokrotnie bywał w Szwecji, potwierdził, że dla niego zleceniodawcą był Anders Hösgtröm - to on zapłacił Polakom, co więcej przyjechał do Oświęcimia, by osobiście wskazać, który napis ma zostać skradziony.
Także Hösgtröm przyznał się do winy, choć wyjaśniał, że napis miał być skradziony na zamówienie znanego kolekcjonera. Lars W., bo o niego chodzi, do niczego się nie przyznaje. Owszem twierdzi, że zna Andersa Hösgtröma, ale nic nie wiedział o kradzieży, a tym bardziej nie był jego wspólnikiem.
Anders Hösgtröm - jak dowiedzieli się nasi reporterzy - zaproponował dla siebie 2 lata i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Marcin A. - 2,5 roku więzienia, a ostatni z oskarżonych złodziei Andrzej S. - 2 lata i 4 miesiące.
Polacy oskarżeni zostali o kradzież dobra o szczególnym znaczeniu, a Szwed o podżeganie do kradzieży. Dobrowolne poddanie się karze będzie sformułowane w akcie oskarżenia i na taką właśnie karę - wcześniej uzgodnioną - zgadza się prokuratura. Co ważne, Polacy już za kilka miesięcy będą mogli ubiegać się o przedterminowe zwolnienie. Siedzą już w tymczasowym areszcie prawie rok.
Anders Hösgtröm zgodnie umową zostanie przewieziony do Szwecji i tam będzie odsiadywał swój wyrok.