62 osoby zatrzymane przez policję po wczorajszym proteście przedsiębiorców w centrum Warszawy. Funkcjonariusze chcą, by odpowiedzieli głównie za wykroczenia. Dwie z nich mają też odpowiedzieć za napaść na funkcjonariuszy.
Policja twierdzi, że zgromadzenie było nielegalne. Najwięcej osób ma odpowiadać za lekceważenie przepisów o stanie epidemii - protestujący nie mieli maseczek, nie zachowywali dystansu. Część z nich agresywnie zachowywało się też wobec funkcjonariuszy - dodaje Mariusz Mrozek z komendy stołecznej.
Jedna z naszych funkcjonariuszek została przez protestującego mężczyznę kopnięta w brzuch. Dolegliwości spowodowały konieczność udania się przez nią do szpitala. Takie zachowanie ze strony tego mężczyzny to zwykły uliczny bandytyzm i takiego jednoznacznego określenia powinno się używać - mówi Mrozek.
Poza tym rannych od petard zostało dwóch funkcjonariuszy. Jeden z funkcjonariuszy miał uraz ucha, bo petarda wybuchła przy jego głowie, drugi doznał urazu nogi. Uszkodzono też dwa radiowozy - w jednym przebito oponę, w drugim wgięto karoserię. Określenie "pokojowy protest" to w tym przypadku zwykły frazes - podkreśla Mrozek.
Protest przedsiębiorców na ulicach Warszawy rozpoczął się w czwartek. Uczestnicy przeszli pod Sejm i kancelarię premiera. Domagali się "odmrożenia gospodarki" i szybkiego wsparcia ze strony rządu. W nocy z czwartku na piątek policja zatrzymała 37 osób, w tym kandydata na prezydenta Pawła Tanajno.
Wczoraj wczesnym popołudniem, grupa protestujących przedsiębiorców zebrała się około stacji metra Centrum, następnie - po przemarszu - zostali zatrzymani na ul. Emilii Plater między Dworcem Centralnym a Pałacem Kultury. Wśród protestujących byli m.in. poseł Konfederacji Grzegorz Braun oraz Paweł Tanajno. W piątek wieczorem rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Marczak poinformował PAP, że wśród zatrzymanych jest także Tanajno.