Wojska tureckie i niektóre współdziałające z nimi grupy syryjskich powstańców przejęły całkowitą kontrolę nad regionem Afrinu w północnozachodniej Syrii - podało tureckie dowództwo.
Prowadzona z udziałem wszystkich rodzajów broni turecka operacja wojskowa na terenie Syrii "została uwieńczona sukcesem, ustanowiono całkową kontrolę" nad zdobytymi obszarami - głosi komunikat wojskowy.
W ubiegłą niedzielę zajęto Afrin, główne miasto regionu o tej samej nazwie, a w następnych dniach miejscowości pozostające jeszcze dotąd w rękach kurdyjskiej milicji - Oddziałów Ludowej Samoobrony (YPG).
Milicja ta prowadziła w ostatnich latach przy wsparciu lotnictwa USA bardzo skuteczne operacje przeciwko syryjskim wojskom rządowym, m.in. w obronie miejscowej ludności kurdyjskiej. Rząd turecki uważa ich za terrorystów.
Co najmniej 200 tys. mieszkańców regionu Afrin turecka ofensywa zmusiła do ucieczki z zamieszkiwanych przez nich terenów.
W Afrinie, którego ludność bardzo ucierpiała w czasie zaciętych walk o miasto, tureckie czołgi patrolują nadal ulice, a pozostali w mieście mieszkańcy ustawiają się w kolejkach do punktów rozdziału żywności utworzonych przez turecki Czerwony Półksiężyc.
Jak podały oficjalne źródła w Ankarze, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan w przeprowadzonej w piątek rozmowie telefonicznej z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem odrzucił jego zarzuty dotyczące tureckiej ingerencji zbrojnej w regionie Afrinu. Macron wyraził w tej rozmowie "zaniepokojenie" z powodu tej interwencji w regionie, domagając się zapewnienia jego ludności pomocy humanitarnej.
Pałac Elizejski oświadczył w ogłoszonym w sobotę komunikacie, że Macron i Erdogan podkreślali "absolutny priorytet" walki z Państwem Islamskim, jest to bowiem dla Francji kwestia bezpieczeństwa narodowego. Francuski prezydent zapewniając, iż przywiązuje strategiczne znaczenie" do relacji z Turcją, zwłaszcza w walce z terroryzmem, przypomniał że jest ona "sojusznikiem" i członkiem NATO.
(m)