Odsyłanie nielegalnych imigrantów z UE złamałoby model biznesowy przemytników, którzy organizują tym ludziom przeprawy morskie - ocenił w Ankarze szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Jak dodał, według niego "niezbędne są dalsze kroki, by zahamować napływ uchodźców"
Przewodniczący Rady Europejskiej wypowiadał się w stolicy Turcji na wspólnej konferencji prasowej z tureckim premierem Ahmetem Davutoglu.
Zgodziliśmy się co do faktu, że fala uchodźców wciąż jest zbyt duża i że niezbędne są dodatkowe kroki - oświadczył Tusk.
Przed zaplanowanym na poniedziałek kluczowym szczytem unijno-tureckim szef Rady Europejskiej chwalił wysiłki podejmowane przez władze Turcji, by zmniejszyć liczbę migrantów, którzy z wybrzeży tego kraju ruszają w niebezpieczną morską podróż do sąsiedniej Grecji. Chodzi m.in. o wzmocnienie patroli morskich.
Tusk podkreślił również, że to do Turcji należy decyzja w sprawie tego, jak w najlepszy sposób ograniczyć napływ migrantów. Zasugerował wprowadzenie w życie "mechanizmu na szeroką skalę, którego celem byłoby odsyłanie nielegalnych imigrantów, docierających do Grecji". Skutecznie łamałoby to system wdrożony przez przemytników ludzi - ocenił.
Turcja zadeklarowała w środę gotowość podpisania porozumienia o readmisji z 14 krajami, co umożliwiłoby szybsze przejmowanie migrantów odesłanych przez Unię Europejską.
Przypomnijmy - pod koniec listopada ubiegłego roku Ankara podpisała porozumienie z Brukselą, w ramach którego zobowiązała się do zahamowania napływu migrantów do Unii. UE obiecała w zamian Turcji 3 mld euro i przyspieszenie procesu akcesyjnego. Jednak to porozumienie nie przyniosło jeszcze efektów, co wywołuje frustrację i zarzuty pod adresem Turcji, że nie dotrzymuje słowa. Turcja przyjęła 2,7 mln syryjskich uchodźców.
Tusk przyznał, że z władzami Turcji nie uzgodniono żadnych liczb dotyczących sposobów ograniczenia fali migrantów, ale zaznaczył, że ostatecznym celem jest całkowite wyeliminowanie tego zjawiska. Nie chodzi o liczby, lecz o ciągły i stały proces (...), co dla mnie oznacza całkowite ograniczenie i całkowite wyeliminowanie tego smutnego zjawiska - oświadczył szef Rady Europejskiej.
Davutoglu zauważył z kolei, że nie można oczekiwać, iż Turcja i Grecja wezmą na siebie cały ciężar kryzysu migracyjnego. Ani Turcja, ani Europa nie są odpowiedzialne za kryzys w Syrii. Ale to Turcja i UE ponoszą jego konsekwencje - ubolewał turecki premier.
Według niego napływ uchodźców się zmniejszy, jeśli obowiązujący od soboty rozejm w Syrii się utrzyma. Łamanie zawieszenia broni przez siły rosyjskie i syryjskie sprawia, że jest on kruchy - uważa Davutoglu.
Szef rządu powiedział również, że jego kraj przestrzega wspólnego planu działań z UE, który ma pomóc zahamować napływ uchodźców do UE. Davutoglu zapewnił, że Ankara nadal będzie wypełniać swoje zobowiązania i "zrobi wszystko, co konieczne", by walczyć z nielegalną imigracją.
W poniedziałek odbędzie się nadzwyczajny szczyt UE-Turcja na temat kryzysu migracyjnego, którego celem będzie przyspieszenie wdrożenia w życie listopadowego porozumienia.
(abs)