Tyson Fury, 28-letni były zawodowy mistrz świata wagi ciężkiej, ogłosił, że 13 maja - po półtorarocznej przerwie - wraca na ring. Na razie nie wiadomo, kto będzie rywalem Brytyjczyka, poza tym jest on zawieszony przez rodzimą federację. Sam zainteresowany zdaje się jednak nie mieć żadnych wątpliwości - przesłanie informacji przekazanych przez niego na Twitterze było jasne: król wraca po swoje pasy.
Swój ostatni pojedynek Fury stoczył 28 listopada 2015 roku w Düsseldorfie: jego rywalem był Władimir Kliczko, a stawką - pasy czempiona kilku organizacji w królewskiej kategorii wagowej. Brytyjczyk, co było sporą niespodzianką, zdetronizował słynnego Ukraińca, zwyciężając na punkty.
Nie cieszył się jednak trofeami zbyt długo: tytuł IBF stracił za odmowę rywalizacji w obowiązkowej obronie, zaś z pasów WBA i WBO sam zrezygnował, tłumacząc decyzję kłopotami osobistymi.
W październiku 2016 roku pięściarz ujawnił, że cierpi na depresję, ma problemy z alkoholem i kokainą. Zaraz po tym poinformował, że kończy karierę - po czym po chwili obrócił tę deklarację w żart.
Za złamanie przepisów antydopingowych - stosowanie kokainy - brytyjska federacja zawiesiła jego licencję pięściarską.
Teraz bokser, który na profesjonalnych ringach wygrał wszystkie 25 pojedynków, w tym 18 przed czasem, ogłosił powrót między liny.
Wyzywam te wszystkie łajzy. Grzejcie moje pasy, chłopcy, bo one należą do króla. Ktokolwiek dostał mój pas - idę po ciebie! - napisał Fury na Twitterze: