Polski kierowca, którego ciało znaleziono w szoferce ciężarówki, która uderzyła w ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie, został postrzelony na kilka godzin przed atakiem. Tak twierdzi niemiecka gazeta "Bild". Do tej pory przypuszczano, że mężczyzna zginął tuż przed zamachem, a śmiertelne strzały padły w trakcie szamotaniny z zamachowcem.

Polski kierowca, którego ciało znaleziono w szoferce ciężarówki, która uderzyła w ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie, został postrzelony na kilka godzin przed atakiem. Tak twierdzi niemiecka gazeta "Bild". Do tej pory przypuszczano, że mężczyzna zginął tuż przed zamachem, a śmiertelne strzały padły w trakcie szamotaniny z zamachowcem.
W ataku zginęło 12 osób, a blisko 50 zostało rannych /BERND VON JUTRCZENKA /PAP/EPA

Z wyników sekcji zwłok, na które powołuje się niemiecki "Bild", wynika, że Polak został postrzelony między 16:30 a 17:30. W wyniku postrzału stracił dużo krwi. Niewykluczone, że w chwili zamachu jeszcze żył.

Domniemany sprawca zamachu w Berlinie, 24-letni Anis Amri, został zastrzelony 23 grudnia przez policję w Mediolanie. Zdaniem śledczych to on siedział za kierownicą 40-tonowej ciężarówki na polskich numerach rejestracyjnych, którą 19 grudnia wjechał w tłum na bożonarodzeniowym jarmarku w Berlinie. Tunezyjczyk zabił 12 osób i ranił ok. 50.

Wojewoda zachodniopomorski Krzysztof Kozłowski zdecydował, że zarówno pogrzeb, jak i sprowadzenie ciała zmarłego tragicznie w Berlinie kierowcy, będzie sfinansowane z budżetu Skarbu Państwa. Data pogrzebu nie jest znana.

Premier Beata Szydło poinformowała z kolei, że podjęła decyzję o przyznaniu renty specjalnej dla żony i syna kierowcy zabitego w Berlinie. Jak dodała, rodzina kierowcy otrzyma rentę po świętach.


   (j.)