Wojewoda zachodniopomorski Krzysztof Kozłowski zdecydował, że zarówno pogrzeb, jak i sprowadzenie ciała zmarłego tragicznie w Berlinie kierowcy, będzie sfinansowane z budżetu Skarbu Państwa. Data pogrzebu nie została jeszcze ustalona.
Jesteśmy w stałym kontakcie z ambasadą polską w Berlinie oraz z prokuraturą w Warszawie - powiedziała rzeczniczka zachodniopomorskiego wojewody Agnieszka Muchla. Jak dodała, rodzina zamarłego kierowcy jest otoczona opieką policyjnych psychologów. Jesteśmy w stałym kontakcie z wdową po zmarłym. Wojewoda zachodniopomorski zwrócił się z prośbą do starosty gryfickiego oraz do wójta aby Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie było do dyspozycji rodziny, jeśli tylko pojawi się taka potrzeba - wyjaśniła.
W poniedziałek wieczorem 40-tonowa ciężarówka z polskimi numerami rejestracyjnymi wjechała w tłum ludzi odwiedzających jarmark świąteczny na Breitscheidplatz w Berlinie. Zginęło 12 osób, blisko 50 odniosło rany. Ciężarówka należała do polskiego przedsiębiorcy; kierowcą był jego kuzyn, ale to nie on prowadził auto, które posłużyło do zamachu, tylko poszukiwany obecnie mężczyzna. 37-letni Polak został wcześniej zastrzelony.
Według obecnej wersji prokuratury ataku dokonał Tunezyjczyk Anis Amri. Za pomoc w jego ujęciu wyznaczono 100 tysięcy euro nagrody. Służby podały, że odciski palców mężczyzny zostały odnalezione w ciężarówce. Poszukiwany prawdopodobnie zgubił nie tylko dokumenty, ale też portfel.
Anis Amri ma 24 lata, 178 cm wzrostu. Waży ok. 75 kg. Ma ciemne włosy, brązowe oczy, posługuje się dobrze językiem niemieckim. Był ubrany w ciemną odzież, jasne buty i miał na sobie biały szal.
Wszystkie osoby, które mogą posiadać jakiekolwiek informacje na temat miejsca pobytu poszukiwanego proszone są o kontakt z policją niemiecką pod numerem +49 (0) 800-0130110 lub z dyżurnym Komendy Głównej Policji pod nr tel.: 22 601 21 63 lub z najbliższą jednostką Policji w kraju pod nr 997 lub 112.
Jak pisze w czwartek "Der Spiegel", w ramach postępowania przeciwko kilku islamskim kaznodziejom szerzącym nienawiść śledczy dotarli do nagrań z podsłuchów, z których wynikało, że Amri proponował zamach samobójczy. Jego wypowiedzi były jednak tak niejasne, że nie wystarczyły jako podstawa do zatrzymania. Tunezyjczyk dowiadywał się ponadto u źródła znanego policji o możliwość załatwienia sobie broni.
Jak informuje "Die Welt", Amri już w 2010 roku ukradł w Tunezji ciężarówkę, miał też inne konlikty z prawem. Mimo to rodzeństwo mężczyzny twierdzi, że nie wierzy w winę 24-latka. Takich wątpliwości nie mają Amerykanie, którzy już dawno wpisali Tunezyjczyka na listę osób, które nie są wpuszczane do amerykańskich samolotów.
Według służb USA, Amri przynajmniej raz kontaktował się z przedstawicielem tzw. Państwa Islamskiego. "New York Times" twierdzi, że mężczyzna szukał w internecie informacji o konstruowaniu bomb.
(mn)