Dziś pierwszy raz od poniedziałku otwarty został jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie, na którym został przeprowadzony atak terrorystyczny. Ciężarówka prowadzona prawdopodobnie przez poszukiwanego obecnie Tunezyjczyka zabiła jedenaście osób. Dwunastą ofiarą jest polski kierowca zastrzelony przez zamachowca. W sprawie Polaka powstała petycja do prezydenta Niemiec.

Dziś pierwszy raz od poniedziałku otwarty został jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie, na którym został przeprowadzony atak terrorystyczny. Ciężarówka prowadzona prawdopodobnie przez poszukiwanego obecnie Tunezyjczyka zabiła jedenaście osób. Dwunastą ofiarą jest polski kierowca zastrzelony przez zamachowca. W sprawie Polaka powstała petycja do prezydenta Niemiec.
Kwiaty i znicze w pobliżu miejsca ataku /PAP/EPA/BRITTA PEDERSEN /PAP/EPA

Petycja dotyczy przyznania Polakowi Federalnego Krzyża Zasługi. W internecie można podpisać się pod takim wnioskiem, który potem ma trafić do prezydenta Joachima Gaucka.

Internauci chcą uhonorowania polskiego kierowcy za jego zachowanie. Według nieoficjalnych informacji mężczyzna żył, gdy zamachowiec wjeżdżał jego ciężarówką w tłum ludzi. Polak miał wtedy stoczyć walkę w kabinie, która mogła przyczynić się do zmniejszenia liczby ofiar zamachu.

Według obecnej wersji prokuratury ataku dokonał Tunezyjczyk Anis Amri. Za pomoc w jego ujęciu wyznaczono 100 tysięcy euro nagrody.

Anis Amri ma 24 lata, 178 cm wzrostu. Waży ok. 75 kg. Ma ciemne włosy, brązowe oczy, posługuje się dobrze językiem niemieckim. Był ubrany w ciemną odzież, jasne buty i miał na sobie biały szal.

Wszystkie osoby, które mogą posiadać jakiekolwiek informacje na temat miejsca pobytu poszukiwanego proszone są o kontakt z policją niemiecką pod numerem +49 (0) 800-0130110 lub z dyżurnym Komendy Głównej Policji pod nr tel.: 22 601 21 63 lub z najbliższą jednostką Policji w kraju pod nr 997 lub 112.

Jak informuje "Die Welt", Amri już w 2010 roku ukradł w Tunezji ciężarówkę, miał też inne konlikty z prawem. Mimo to rodzeństwo mężczyzny twierdzi, że nie wierzy w winę 24-latka. Takich wątpliwości nie mają Amerykanie, którzy już dawno wpisali Tunezyjczyka na listę osób, które nie są wpuszczane do amerykańskich samolotów. 

Według służb USA, Amri przynajmniej raz kontaktował się z przedstawicielem tzw. Państwa Islamskiego. "New York Times" twierdzi, że mężczyzna szukał w internecie informacji o konstruowaniu bomb. 

(mn)