Zamiast osławionych dopłat - podatek zryczałtowany - dużo wyższy niż do tej pory. Takie zapisy znajdą się z nowym projekcie ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Oprócz tego ma być też restrykcyjny monitoring rynku.
Chodzi o to, by właściciele automatów rzeczywiście płacili podatki od każdej maszyny. Kontrola ma też obejmować ich zyski. Są metody, które pozwalają jasno określić, ile pieniędzy przeszło przez dane urządzenie. Będzie to monitorowane, to jest podstawa - mówił naszej reporterce minister Michał Boni.
Ile państwo na tym zarobi? Ryczałt ma wzrosnąć ponad dwukrotnie – ze 180 do prawie 400 euro za maszynę. Jeżeli tę kwotę przemnożymy przez 48 tysięcy jednorękich bandytów wyjdzie ponad 70 milionów złotych miesięcznie, czyli ponad 800 milionów złotych rocznie.
Proponowany przez rząd wyższy podatek od jednorękich bandytów może dać bardziej w kość właścicielom jednorękich bandytów niż dopłaty, z których zrezygnowano - mówią eksperci.
Aby nowe prawo było skuteczne potrzebne będą bardzo dokładne kontrole. Elektroniczny monitoring może nie wystarczyć, bo maszynę przecież zawsze można oszukać. Bez wprowadzenia urzędników na ulice do efektywnej kontroli się nie da. Na tym żerują różni, nieuczciwi podatnicy - mówi Robert Gwiazdowski z centrum imienia Adama Smitha. Dlatego, jak dodaje, będą potrzebni ludzie, którzy odwiedzą salony gier i sprawdzą czy na pewno nie stoi tam więcej maszyn, niż deklaruje właściciel.
Państwo musi też rejestrować, ile pieniędzy wrzucają gracze i ile dostają z powrotem w ramach wygranych. Tylko w ten sposób będzie można ocenić, czy podatek w wysokości 360 euro miesięcznie od maszyny nie jest przypadkiem zbyt niski.