Jest pierwszy podejrzany w śledztwie dotyczącym nielegalnych "jednorękich bandytów". Chodzi o automaty zarejestrowane jako maszyny o tzw. niskich wygranych, które w rzeczywistości pozwalały wygrać duże sumy. Szacuje się, że na tym procederze Skarb Państwa tracił nawet 2 mld złotych rocznie.
Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku postawiła zarzuty na razie jednej osobie. Nie ujawniono ich treści. Jak ustalił nasz dziennikarz Andrzej Piedziewicz, śledztwo wciąż się toczy. Prokuratorzy czekają bowiem na kolejne ekspertyzy dotyczące "jednorękich bandytów".
Wiosną tego roku Centralne Biuro Śledcze zarekwirowało ponad 300 takich maszyn w całej Polsce. Część z nich już została zbadana przez biegłych i ta ekspertyza pozwoliła na postawienie pierwszych zarzutów. Zgodnie z treścią tej ekspertyzy automaty, które zostały poddane badaniu, to nie są automaty do gier o tzw. niskiej wygranej - tłumaczy rzecznik prokuratury apelacyjnej w Białymstoku Janusz Kordulski.
Podatek od automatów o niskich wygranych jest mniejszy niż ten od automatów o wyższych wygranych. Na nielegalnej rejestracji "jednorękich bandytów" tracił Skarb Państwa od 1-2 mld złotych rocznie.