Donald Tusk otrzymał ochronę Służby Ochrony Państwa, ponieważ już raz planowano na niego zamach, a niedoszły zamachowiec wyszedł z więzienia - ustalił "Newsweek". "Istnieje realne zagrożenie, że tym razem zrealizuje swój zamiar i dopuści się zamachu na Tuska" – mówi bliski współpracownik lidera PO.

Tusk otrzymał ochronę Służby Ochrony Państwa w grudniu. Została ona przyznana na wniosek byłego premiera. Dołączono do niego opinię policji, w której wskazano, że zagrożenie jest realne.

Od przedstawicieli Platformy Obywatelskiej reporter RMF FM pod koniec roku usłyszał, że sytuacja jest poważna.

Zobacz również:

Do informacji o przydzieleniu ochrony odniósł się także Donald Tusk.

"Każdego tygodnia w listach i mediach społecznościowych znajduję groźby pod adresem moich bliskich i wyroki śmierci oraz zapowiedzi zamachu na mnie. W grudniu policja poinformowała mnie, że zagrożenie zamachem jest realne i konkretne jak nigdy przedtem. Stąd wniosek o ochronę" - pisał wówczas lider Platformy Obywatelskiej.

"Zginął Adamowicz, teraz zginie Tusk"

Jak ujawnił "Newsweek", Tusk dostał ochronę, bo już raz planowano na niego zamach, a niedoszły zamachowiec wyszedł z więzienia.

Tygodnik napisał, że na początku 2019 r. operator numeru alarmowego 112 odebrał niepokojący telefon. "Zginął Adamowicz (prezydent Gdańska Paweł Adamowicz - przyp. red.), teraz zginie Tusk. Do widzenia" - powiedział operatorowi rozmówca.

Po chwili zadzwonił ponownie. Telefon odebrała kobieta. "Niech pani powie: zabiję ku*wę" - mówił ten sam męski głos.

Rozmówca został namierzony. To Marcin L. W maju 2019 r. sąd skazał go na pięć miesięcy więzienia. Wyszedł już na wolność. Do końca maja 2024 roku ma sądowy zakaz zbliżania się do Tuska.

Pewnie zauważyli, że jednak przekracza ten zakaz, a jest z Trójmiasta, więc istnieje realne zagrożenie, że tym razem zrealizuje swój zamiar i dopuści się zamachu na Tuska. Dlatego funkcjonariusze sami zgłosili się do Tuska, że jego bezpieczeństwo jest zagrożone - powiedział bliski współpracownik lidera PO, cytowany przez "Newsweek".

Dziennik poinformował także, że do Tuska przychodzi kilkadziesiąt anonimów z groźbami miesięcznie.