Błąd człowieka czy awaria urządzeń do identyfikacji celów – eksperci zastanawiają się, dlaczego amerykański system przeciwlotniczy Patriot zestrzelił wczoraj brytyjski myśliwiec bombardujący Tornado. Samolot wracał z misji nad Irakiem i został trafiony przy granicy z Kuwejtem. Jego załoga zginęła.

Prawdopodobnie było źle ustawione, wyłączone bądź uszkodzone urządzenie do identyfikacji „swój-obcy”. Zasady prowadzenia działań są proste: nie ma odpowiedzi – jest to obcy – i trzeba to zniszczyć - mówi RMF Grzegorz Hołdanowicz, dziennikarz wojskowego pisma „Raport”.

Analitycy w Londynie twierdzą, że tego wypadku można było uniknąć. Podkreślają, że przede wszystkim trzeba sobie zadać i odpowiedzieć na jedno pytanie: jakie jest rzeczywiste zagrożenie ze strony irackich samolotów. Odpowiedź brzmi: praktycznie żadne. Znając tę odpowiedź, Amerykanie nie powinni strzelać - twierdzą.

Nawet jeśli Irak posiada bezzałogowe samoloty, które mogą latać w rejonie, w którym zestrzelona została brytyjska maszyna, to latają one znacznie wolniej niż Tornada i każdy radar jest to w stanie odnotować.

Wygląda na to, że błąd popełnił człowiek, jakiś Amerykanin, który chciał po prostu pociągnąć za cyngiel - powiedział jeden z ekspertów, zastrzegając sobie anonimowość. Posłuchaj relacji londyńskiego korespondenta RMF Bogdana Frymorgena:

To kolejny od rozpoczęcia wojny wypadek w Zatoce Perskiej. Przedwczoraj doszło do zderzenia dwóch helikopterów, w którym zginęło 7 żołnierzy.

08:00