Głosowanie za wnioskiem Koalicji Obywatelskiej o odwołanie ministra sportu i turystyki Kamila Bortniczuka zapowiedziały w środę późnym wieczorem kluby opozycji. PiS broniło ministra. Głosowanie - w czwartek. Wniosek o odwołanie Bortniczuka Koalicja Obywatelska złożyła na początku grudnia. Szef klubu KO Borys Budka zwracał wtedy uwagę na bulwersujące opinię publiczną doniesienia dotyczące ówczesnego wiceministra sportu Łukasza Mejzy. Premier Mateusz Morawiecki odwołał Mejzę z rządu pod koniec grudnia. Według wniosku KO Bortniczuk rekomendował Mejzą na stanowisko sekretarza stanu w MSiT, "kierując się tylko znanymi sobie powodami, nieujawnionymi szerzej opinii publicznej".
Debata sejmowa w tej sprawie rozpoczęła się w środę późnym wieczorem. Wniosek o odwołanie ministra sportu uzasadniał poseł KO Marek Sowa. Jak mówił, w stosunku do ministra Bortniczuka kierowane są poważne zarzuty.
Jak to możliwe, że ministrem został człowiek, o którym wiedzieliście, że w stosunku do niego kierowane są zarzuty. Bo przecież media o tym pisały, a Prokuratura Regionalna w Katowicach wszczęła na podstawie materiałów CBA śledztwo ws. zakupu propylenu przez Zakładały Azotowe Kędzierzyn, w czasie gdy członkiem zarządu negocjującym wspomniany kontrakt był obecny minister Kamil Bortniczuk - mówił Sowa.
Poseł KO, powołując się na doniesienia medialne, powiedział, że Bortniczuk "prawdopodobnie zataił przed ABW próby szantażu związane z jego kontaktami z biznesmenami. To pokazuje, że rządzący Polską układ polityczno-towarzysko-biznesowy najpierw wywindował Kamila Bortniczuka na członka zarządu Grupy Azoty, a następnie uczynił z niego ministra sportu i turystyki, który poprzez istnienie potencjalnych kompromitujących materiałów może być osobą łatwo sterowalną. Taki Mejza 2.0 - dodał Sowa.
Klub PiS złożył podczas debaty wniosek o odrzucenie wniosku o wotum nieufności wobec ministra sportu Kamila Bortniczuka.
Jestem głęboko zniesmaczony, że jedyne na czym posłowie totalnej opozycji potrafią się w tej chwili skoncentrować, to polityczne i personalne ataki na pana ministra Bortniczuka - powiedział Marek Matuszewski z PiSu. Ataki oparte na domysłach, plotkach i niczym niepotwierdzonych oskarżeniach - podkreślał. Zarzucał posłom opozycji, że nie interesuje ich to, jak minister sportu pomaga polskim sportowcom przygotowywać się do startów w zawodach. Was interesuje tylko gra polityczna - mówił do opozycji.
Z kolei kluby opozycyjne zgodnie krytykowały Bortniczuka. Poseł KO Zbigniew Konwiński zaapelował do wszystkich posłów o głosowanie za wnioskiem. Według niego w normalnym państwie Mejza nie przeszedłby weryfikacji służb. Jak ocenił, determinacja PiS w obronie byłego wiceministra sportu Łukasza Mejzy i Kamila Bortniczuka jest zaskakująca i ciekawa. Dziś prezes Kaczyński ma twarz Łukasza Mejzy, bo właśnie ten rząd dzięki Mejzie funkcjonuje i ma większość - mówił.
Poseł Lewicy Maciej Kopiec zapowiedział z kolei, że jego ugrupowanie opowie się za wnioskiem o odwołanie ministra sportu, ponieważ "tak nakazuje przyzwoitość".
Kopiec ocenił, że Bortniczuk nie wykazał się aktywnością w ministerstwie. Nic, dosłownie nic. Trzy miesiące bezczynności, udawani pracy i brania 22 tys. zł miesięcznie pensji za nic. (...) Minister Bortniczuk i kierowany przez niego resort to tragifarsa, ani ministerstwo funkcjonujące w ten sposób, ani taki minister, nie są Polsce potrzebne - podkreślił Kopiec.
Poseł KP-PSL Ireneusz Raś mówił, że w sprawie Ministerstwa Sportu mamy do czynienia z falstartem. Wyraził też żal do ministra Bortniczuka, że nie wnioskował o usunięcie z rządu Łukasza Mejzy zanim ten złożył rezygnację.
Także przedstawiciele Konfederacji krytycznie wypowiadali się o funkcjonowaniu resortu sportu. Poseł Konfederacji Michał Urbaniak pytał, dlaczego Bortniczuk tak długo tolerował kontrowersje wokół swojego podwładnego Łukasza Mejzy. Z kolei według Artura Dziambora, także z Konfederacji, Polska nie potrzebuje resortu sportu i ministra Bortniczuka.
Bortniczuka bronił w Sejmie premier. Na zarzuty opozycji odpowiedział też minister sportu.
Nigdy, przez żadnego prokuratora, czy żaden inny organ nie zostałem o cokolwiek oskarżony. A jakby tego było mało w kontekście tych wszystkich rewelacji (...), nigdy nie byłem nawet podejrzany w żadnej sprawie. Nie jestem także podejrzany w żadnej z tych spraw, które media w sposób manipulacyjny w stosunku do mojej osoby opisywały - zaznaczył Bortniczuk.
Taki mam nudny życiorys, szanowni państwo. Bardzo mi przykro, że państwu nie pomagam w tych atakach personalnych na mnie - dodał polityk.
Bortniczuk nazwał Mejzę "młodym przedsiębiorcą, który szukał zarobku tam gdzie nie powinien go szukać".
Minister przywołał przy tym zarzuty korupcyjne formułowane przez obóz rządzący i prokuraturę wobec marszałka Senatu. Tomasz Grodzki jest profesorem medycyny, ordynatorem, który jak donoszą media i wynika z zeznań świadków, którzy zeznają pod groźba odpowiedzialność karnej, informują w taki sposób, że prokuratura chce postawić kilkanaście zarzutów Tomaszowi Grodzkiemu - dodał. Jak się wyraził, opozycja powinna zobaczyć "belkę" w swoim oku, zanim zobaczy "źdźbło" w oku koalicji rządzącej.
Jak poinformował po zamknięciu dyskusji wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, głosowanie nad wnioskiem ws. Bortniczuka odbędzie się podczas bloku głosowań. Jak wynika z harmonogramu prac Sejmu, glosowania przeprowadzone zostaną w czwartek po południu.