Przedstawiciele amerykańskiej administracji twierdzą, że prezydent Bush zwróci się dziś do Kongresu o dodatkowe 75 mld dolarów na pokrycie wydatków związanych z wojną w Iraku. Demokraci liczą, że na ten cel potrzebnych będzie nawet 80 mld dolarów. A wszystkie te prognozy kosztów zaangażowania USA na Bliskim Wschodzie dotyczą optymistycznego wariantu kampanii irackiej, czyli szybkiej, trwającej najwyżej miesiąc wojny.

Analitycy z Pentagonu cały czas utrzymują, że wojna – zgodnie z planem – będzie krótka i intensywna. Jednak ostatnie doniesienia z Iraku oraz pierwsze głosy krytykujące obraną przez dowództwo sił koalicyjnych strategię walki, wprowadzają coraz więcej niepokoju o dalszy rozwój wydarzeń na Bliskim Wschodzie.

Tymczasem księgowi liczą koszty. Departament Obrony USA zamierza poprosić Kongres o dodatkowe 62 mld dolarów na pokrycie wydatków związanych z kampanią w Iraku. Do tego trzeba doliczyć dodatkowe koszty, związane z zaostrzeniem środków bezpieczeństwa wewnątrz Stanów Zjednoczonych – 3 mld dolarów. Kolejne 8 mld dolarów ma być przeznaczone na pomoc dla Izraela, Afganistanu oraz na pokrycie pierwszych wydatków związanych z pomocą humanitarną i odbudową Iraku.

Tymczasem na nowojorskiej giełdzie euforia wywołana dotychczasowymi sukcesami kampanii w Iraku znacznie opadła. Inwestorzy zdali sobie sprawę, że wojna z reżimem Saddama Husajna nie będzie tak krótka, jak sądzili. W rezultacie tego otrzeźwienia indeks D. Jones spadł o ponad 300 punktów. Był to największy spadek od końca sierpnia ubiegłego roku. Również dolar znacznie osłabł w stosunku do najważniejszych walut światowych, przede wszystkim wobec euro.

FOTO: Archiwum RMF

02:45