Gondolier z łodzi w Wenecji, w wypadku której w sierpniu zginął niemiecki turysta, był pod wpływem narkotyków - podała włoska policja. Gondola z 5-osobową rodziną z Niemiec zderzyła się z tramwajem wodnym na weneckim Canal Grande.

We krwi gondoliera znaleziono ślady kokainy i haszyszu. Teraz może usłyszeć zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci.

Do wypadku doszło w rejonie znanego mostu Rialto. Na gondolę wpadł statek-wodny tramwaj, czyli vaporetto wykonujący manewr. Do wody wpadli wioślarz oraz wszyscy pasażerowie łodzi - matka, ojciec i troje dzieci. 50-letni ojciec rodziny zginął na miejscu zmiażdżony przez statek w chwili, gdy ratował swoje dzieci. Jego 3-letnia córka została ranna. Pozostałym osobom nic się nie stało.

Był to pierwszy śmiertelny wypadek na gondoli. 

Turyści skarżą się na zachowanie wioślarzy


W pierwszych komentarzach po tej tragedii gondolierzy zwracali uwagę na chaos na Canal Grande, gdzie obok ich łodzi pływają tramwaje wodne i dziesiątki mniejszych jednostek, w tym szybkie motorówki. Również władze miejskie przyznały, że rosnący ruch na weneckich wodach jest coraz poważniejszym problemem.

Zaledwie kilka tygodni wcześniej firma, zatrudniająca gondolierów zapowiedziała, że będą oni poddawani testom na obecność alkoholu i narkotyków. Decyzję tę podjęto w związku ze skargami turystów na zachowanie wioślarzy oraz przypadkami ich znęcania się nad pomocnikami.

(mal)