Znaczna część Wenecji jest wciąż zalana. Zniszczone są domy, sklepy i pałace. Po gwałtownych ulewach pod wodą znalazło się 70 procent miasta.
Choć woda już opada i dziś rano fala ma 105 centymetrów, to i tak najwyższy poziom od lat. Jedyny polski gondolier Jakub Rekwirowicz powiedział nam, że turystów jest niewielu. Natomiast sami wenecjanie przyzwyczaili się do tego, że co jakiś czas morze wdziera się do ich miasta. To są chwile, kilka godzin i oni wiedzą, że albo zmoczą nogi albo kupią kalosze, ale później ta woda opada - powiedział Rekwirowicz w rozmowie telefonicznej z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą.
Wysoki poziom kanałów utrudnia też życie gondolierom. Niektóre mosty są tak niskie, że przy wysokiej wodzie nie można pod nimi przepłynąć.
W tym roku z powodu ulewnych deszczów "aqua alta", czyli wysoka fala w Wenecji miała w kulminacyjnym momencie 149 centymetrów. To jeden z najwyższych poziomów w ciągu ostatnich 150 lat.
Najtrudniejsza sytuacja panuje jednak w okolicach miast Massa i Carrara, skąd ewakuowano setki osób. W ciągu czterech godzin w Toskanii spadło 250 milimetrów deszczu. Wylały kanały i strumienie, gdzieniegdzie stoi 1,5 metra wody.
Burmistrz Carrary zaapelował do mieszkańców, by nie wychodzili z domów i weszli na wyższe piętra budynków. Wokół miasta pod wodą znalazły się ośrodki agroturystyczne i tereny fabryk. Pod naporem wody, kamieni i lawiny błotnej runął tam fragment muru fortyfikacyjnego, wzniesionego w 1944 roku na tzw. linii Gotów przez Niemców, którzy chcieli zatrzymać marsz aliantów na północ Włoch.
Genua została praktycznie zamknięta przez władze - nieczynne były sklepy i lokale w mieście, a do mieszkańców apelowano, by nie wychodzili na ulice.
Sparaliżowany jest z powodu zalania torów ruch pociągów koło Bolzano. Trudna sytuacja po ulewach panuje też koło Rawenny.